Zazwyczaj w naszym magazynie udzielamy rad w jaki sposób najskuteczniej sprzedać dany produkt. Tym razem będzie odwrotnie, ale nie do końca . Podpowiemy bowiem jak nie sprzedać klientowi kuli (czyli akwarium o kulistym kształcie stanowiącego koszmar każdego prawdziwego fana akwarystyki), a raczej –  jak sprzedać w zamian coś innego, odpowiedniego dla ryb, co pozwoli nam przy tym całkiem nieźle zarobić bez konieczności niepotrzebnego obciążania własnego sumienia.

Kawałek historii…
Na wstępie należy zaznaczyć, że znienawidzone przez prawdziwych miłośników akwarystyki kule na trwale zapisały się w historii tego hobby. Prawdę powiedziawszy, to od nich właśnie przed mniej więcej 600 laty zaczęła się akwarystyka (rozumiana jako pielęgnowanie ryb w sztucznym naczyniu w domu, pod dachem). Miało to miejsce w Chinach, gdzie co najmniej 1000 lat wcześniej rozpoczęto planową hodowlę karasi srebrzystych odmiany złocistej z których powstała złota rybka. Zwierzę to, pierwotnie pielęgnowano w stawach ogrodowych, jednak właśnie przed mniej więcej sześcioma wiekami bogaci Chińczycy doszli do skądinąd słusznego wniosku, że znaczniej przyjemnie będzie podziwiać ich płetwiastych pupili siedząc wygodnie w domowym fotelu niż kucając na stawem na zewnątrz. Złote rybki umieszczano więc w specjalnych, porcelanowych wazonach o kulistym kształcie. Były one bogato zdobione i często osiągały horrendalne ceny. Bardzo szybko moda na ich posiadanie rozprzestrzeniła się na inne kraje Wschodu, w tym na czerpiące pełnymi garściami z chińskiej kultury Japonię i Koreę. Wiemy z dawnych zapisków, że już w 1500 r. w dużych japońskich miastach, Tokio i Osace, istniały specjalne sklepy z takimi naczyniami (można by śmiało nazwać je pierwszymi sklepami akwarystycznymi). Ze Wschodu ozdobne porcelanowe kule trafiały również do Europy. Zapewne stanowiły one wzór dla późniejszych szklanych „kul wodnych”, które już w XIX w. zyskały w Europie dużą popularność jako zbiorniki akwariowe, z czasem stając się wspomnianym już koszmarem zarówno dla więzionych w nich ryb, jak i dla wszystkich, którym nieobojętny jest ich los.

„Ja chcę kulę!”
O tym, że kule akwariowe cieszą się dużą popularnością wśród klientów sklepów zoologicznych nie trzeba chyba przekonywać żadnego ich pracownika. Prawie codziennie zjawia się ktoś, np. mamusia w towarzystwie kilkuletniego berbecia z zamiarem zakupu takiego właśnie akwarium, najlepiej razem z trzema lub czterema złotymi rybkami albo z dwoma rybkami „Nemo” :). I w tym momencie powstaje pytanie, co robić z takim klientem? Jak nie sprzedać mu kuli i – jednocześnie – sprawić, by nie udał się on za chwilę do innego sklepu zoologicznego za ladą którego będzie stał ktoś całkowicie pozbawiony skrupułów, kto do wspomnianych 4 złotych rybek dołoży jeszcze dwa gibicepsy i stado kirysków.
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że ogromna większość takich klientów – wbrew pozorom – wcale nie jest zdeklarowanymi sadystami, uwielbiającymi patrzeć na cierpienie zwierząt. Ich „popęd do kul” wynika bowiem tylko i wyłącznie z niewiedzy, a raczej z błędnych stereotypów jakie zostały zaprogramowane w ich umysłach. Motyw kuli ze złotą rybką jest wszak wszechobecny w popkulturze. Spotykamy się z nim już w kreskówkach dla dzieci, w reklamach telewizyjnych, na łamach kolorowej prasy, w internecie. To wszystko sprawia, że ludzie nie będący akwarystami po prostu uważają, że kula jest właściwym, a niekiedy najwłaściwszym wyborem dla ryb i że będą one w niej przeszczęśliwe. Bardzo często wystarczy rzeczowo wytłumaczyć im, że są w błędzie i – chcąc zapewnić swoim rybkom dobrostan – powinni po prostu zapomnieć o kulach. W teorii to proste, tylko jak się do tego zabrać?
Przede wszystkim, do edukowania klientów w tym zakresie będzie nam potrzebna w sklepie przynajmniej jedna kula i to wcale nie po to, aby zaraz ją sprzedać. Po co zatem? Otóż wyobraźmy sobie taką sytuację: wpada do nas wspomniany wyżej klient, rozgląda się po sklepie i pyta „Czy macie Państwo kule akwariowe?”. Jeśli odpowiemy, że nie, to wielu kupujących odwróci się na pięcie i – zanim zaczniemy im tłumaczyć, że „kule to zło” – ucieknie do mniej wrażliwej konkurencji. Natomiast w momencie, gdy postawimy przed kupującym kulę mamy niepowtarzalną szansę na wytłumaczenie mu, że nie jest ona najlepszym rozwiązaniem. Przede wszystkim, zapytajmy się, co chciałby w niej trzymać, przedstawmy argumenty, zwłaszcza te prozdrowotne (choć wielu klientów bardziej może zniechęcić perspektywa pożaru w ich mieszkaniu :)). Użyjmy też argumentu cenowego – wszak wiele kul, zwłaszcza tych większych i z wyposażeniem jest droższych od klasycznych zestawów akwariowych o takiej samej pojemności. Jeśli zaproponujemy kupującemu tańszy zamiennik to zacznie nas traktować z większą życzliwością, zrozumie bowiem, że nie chcemy go „naciągnąć” na zakup droższego odpowiednika kuli przytaczając przy tym „fałszywe” argumenty.

Co zamiast kuli?
No właśnie – co polecić klientowi zamiast kuli? Oczywiście, dla początkującego akwarysty najlepsze byłoby w pełni wyposażone 50-100-litrowe klasyczne akwarium, w którym najłatwiej byłoby mu utrzymać stabilne warunki, czyli czystą wodę. Tyle tylko, że zestaw taki może być znacząco droższy od kuli, zwłaszcza takiej bez wyposażenia. Wielu klientów mogłoby więc tutaj zwietrzyć podstęp i chęć „naciągnięcia” ich na droższy sprzęt. Aby tego uniknąć zamiast kuli można więc zaproponować modne i eleganckie krewetkarium, czyli akwarium w kształcie „szklanej kostki”, w którym z powodzeniem można pielęgnować np. samca bojownika, albo grupkę gupików Endlera. W rozmowie z klientem podkreślmy, że zbiorniki takie są obecnie szalenie popularne na całym świecie i stanowią elegancki dodatek do każdego, nawet najbardziej wysublimowanego wnętrza. A jeśli komuś krewetkaria się nie podobają alternatywnie możemy polecić również mały 25-40-litrowy klasyczny zestaw akwariowy z pokrywą.
Niestety, zapewne zawsze trafi sią nam jednak klient nieczuły na nasze argumenty, który „koniecznie” chce kulę. Spróbujmy wtedy odwieść go od pielęgnowania w niej ryb. Zaproponujmy (wraz z w pełni wyposażoną kulą) kolorowe krewetki, małe raczki, ciekawe rośliny. Wiele osób, choć to mocno kontrowersyjne, proponuje też samca bojownika (choć większość pasjonatów akwarystyki uzna to za zbrodnię, to bojownik faktycznie jest rybą w dużej mierze „kuloodporną” – oddycha wszak powietrzem znad wody więc niestraszny mu niedostatek tlenu, nie wymaga wiele miejsca, a ukryć może się w kępie roślin pośrodku kuli; poza tym jest mało ruchliwy, zaś jego oczy skierowane są głównie w kierunku tafli wody – to przystosowanie do wyszukiwania larw owadów stanowiących jego pokarm; tak czy inaczej, w przykrytej, ogrzewanej i wyposażonej w filtr kuli z pewnością nie będzie mu aż tak źle). Ale jeśli ktoś – po wysłuchaniu naszych argumentów – nadal obstaje przy zakupie kilku złotych rybek i 20-litrowej kuli, zdecydowanie powinniśmy mu odmówić. Koniec końców, sklep zoologiczny jest miejscem, gdzie klienci powinni uczyć się poszanowania dla zwierząt i zapewnienia im dobrostanu. A jeśli ktoś tego nie rozumie to niech lepiej kupi sobie szklaną rybkę… i postawi ją na telewizorze. Na szczęście takich „niereformowalnych” klientów nie ma aż tak wielu, więc nasz sklep zbyt wiele na tym nie straci.

Dariusz Kozera

Kierownik Kategorii Akwarystyka i Terrarystyka

www.aquael.pl

,,W ofercie AQUAEL znajdują się wprawdzie zbiorniki w kształcie kuli (są to m.in. w pełni wyposażone zestawy SPHERE), ale zdecydowanie nie polecamy ich do hodowli ryb. Wszystkich pasjonatów takich akwariów zachęcamy do zainteresowania się roślinami wodnymi, krewetkami lub innymi małymi bezkręgowcami. Natomiast miłośnikom małych ryb polecamy zestawy akwariowe SHRIMPSET SMART. Mają one postać szklanej „kostki” sklejonej transparentnym silkonem, wyposażonej w szklaną szybę nakrywową z systemem smart-open (można ją łatwo otworzyć, a szyba sama stoi na akwarium). W skład wyposażenia takiego zestawy wchodzi mały, ale bardzo wydajny filtr PAT MINI, elegancka i energooszczędna lampka LEDDY SMART w wersji PLANT (opracowana specjalnie dla potrzeb roślin akwariowych) oraz mała, automatyczna grzałka. Dodatkowo dokładamy również pokarm dla krewetek ACTI CRUSTABS. Zestawy SHRIMPSET SMART są dostępne w trzech pojemnościach (10, 20 i 30 l) i w dwóch kolorach (czarnym oraz białym). Oprócz krewetek z powodzeniem można pielęgnować w nich bojowniki oraz małe ryby stadne, takie jak liczne razbory, gupiki Endlera czy neony błękitne.”

Kula TAK, ale NIE DO RYB
Na zakończenie dodajmy, że akwaria w kształcie kuli mogą znaleźć się w ofercie naszego sklepu i możemy je sprzedawać z czystym sumieniem, tylko NIE DO RYB. Przede wszystkim, kule z grubego szkła o średnicy ok. 15-20 cm są idealnymi… basenami kąpielowymi dla szynszyli i kosztniczek. Wystarczy wsypać do nich garść pyłu kwarcowego aby obserwować, jak gryzoń z upodobaniem się w nim tarza pielęgnując w ten sposób swoje futro. Kule – i to bez wyposażenia – dobrze nadają się też do zakładania wabi-kusa, czyli popularnych obecnie kompozycji z dekoracji i roślin wynurzonych. W kulach wypełnionych wodą – pod warunkiem zapewnienia w nich dobrego oświetlenia – można również zakładać małe akwaria roślinne, czy krewetkaria. Oczywiście, jeśli komuś nie przeszkadza ich kształt. No, ale o gustach się wszak nie dyskutuje.
W ramach ciekawostki warto zaznaczyć, że są też zwierzaki wodne, które – właśnie dla zapewnienia im dobrostanu – pielęgnuje się w zbiornikach akwariowych w kształcie kuli. To przede wszystkim bardzo modne obecnie i chętnie eksponowane w akwariach publicznych rozmaite krążkopławy morskie (tzw. meduzy). W ogromnych akwariach w kształcie kuli lub walca hoduje się też horrendalnie drogie pławikoniki morskie z gatunków Phycodurus eques i Phyllopteryx taeniolatus (para tych ryb kosztuje ok. 4000 euro). Okrągłe ścianki naczynia ułatwiają tym niezwykłym zwierzętom nawigację i zabezpieczają ich delikatne ciała przed urazami mechanicznymi.