Każdy z nas chociaż raz w życiu był w – nazwijmy tak to miejsce – Krainie Przenajwiększej Grzeczności. Kraina ta ze wszech miar jest usłana dobrym słowem, nieadekwatnym, lecz często powtarzanym komplementem, brakiem krytyki, wiecznym półuśmiechem Współmieszkańców, absolutnym wyparciem brzydkich słów. W Krainie tej są tylko dobrzy ludzie. Wszyscy myślą tak samo. Zawsze są dla siebie mili. Z reguły i zazwyczaj Kraina ta jest wolna od jakiejkolwiek formy konfliktu. Wszyscy jesteśmy tacy sami. Mili. Ładni. Tak samo ubrani. Wszyscy wiemy, że czymś absolutnie najstraszniejszym, co może się wydarzyć, jest sama w sobie wizja kłótni, z której zawsze bowiem wynika najstraszniejsze ze strasznych słowo KONFLIKT. W Krainie Przenajwiększej Grzeczności nie ma mowy o konflikcie, którego KŁÓTNIA jest narzędziem. 

Autor Sabina Janikowska – coach

Zazwyczaj Mieszkańcy Krainy mają chore brzuszki. Niejednokrotnie bolesne i napuchnięte. Bóle głowy na ogół towarzyszą wszystkim. Tak samo jak nieodzowny uśmiech zatrważającej uprzejmości. Zatrważającej dla „zwykłego” Niemieszkańca, który choćby na chwilę tam się udał. Niemieszkaniec swoje wnioski z pobytu tamże określa jako atmosferę nieznośnej duchoty emocjonalnej, ukrytej i jednocześnie przelewającej się od nadmiaru agresji. 

Opisałam w nieco przerysowany sposób sytuację, w której często jesteśmy zobligowani przebywać, np. w pracy, podczas rodzinnych przyjęć, wśród grona przyjaciół, znajomych. Zdarza się TO czasem każdemu z nas. Brak odwagi oraz brak umiejętności konfrontacji.

Od dziecka nabywamy umiejętności zachowania się w sytuacji konfliktowej, trudnej, niejednoznacznej. Wymagającej dogadania, doprecyzowania, wyjaśnienia. No ale w takie zachowanie wpisana jest umiejętność wyrażania swoich poglądów wprost. Sytuacja konfliktowa ma z reguły wielopoziomowe interakcje, jednak jej jedynym narzędziem wyrażenia odmiennej opinii jest jej – opinii – ukrycie, co zawsze rodzi postawę bierno- agresywną – o czym wspomnę w dalszej części artykułu. 

Podstawowe pytanie brzmi – dlaczego najczęściej boimy się wchodzić w relacje wprost? Mam tu na myśli takie sytuacje, kiedy wyrażenie swojego zdania w tożsamej sprawie jest zgoła inne niż poglądy adwersarza.

Postawa, którą przyjmujemy w czasie kłótni, jest związana nie tylko z wyuczonymi przekonaniami na temat tego rodzaju interakcji. Od tego, czy konflikt „urodzi” pozytywny konsensus, czy stworzy sytuację wywołującą niejednokrotnie krańcową agresję, jest nasze WYOBRAŻENIE, czyli SAMOSPEŁNIAJĄCA SIĘ PRZEPOWIEDNIA.

Poruszam to zagadnienie, aby nakierować Państwa uwagę, na „moment przed”. Że to właśnie nasze pierwotne i nieuświadomione, a istniejące przekonania decydują niejednokrotnie o tym, co wydarzy się dalej…

Czy kłócić się jest źle?

Zazwyczaj i na ogół żyjemy w przekonaniu, że kłótnia jest czymś złym, że jest swego rodzaju ostatecznością. Zdarza się wtedy, kiedy niejednokrotnie doprowadzeni przez samych siebie do „białej gorączki” słyszymy swój własny wrzask i nie dowierzamy. Bywa że doprowadzeni do ostateczności zrywamy niejednokrotnie długotrwałe relacje. Bywa że ze strachu przed konfrontacją zatajamy prawdę, powołując do życia kłamstwo, które w każdej relacji tworzy atmosferę niejasności i owiane jest „smrodkiem braku spójności” widocznym na naszych twarzach i w gestach. Wszystko uchwycone przez okłamywanych w mikroskali. Ale – uwaga – ZAWSZE CZYTELNE, choć trudne do identyfikacji. Istniejące.

Hoker, Wilmot (1985) definiują konflikt jako: „interakcje ludzi zależnych od siebie, którzy uważają, że mają niezgodne cele oraz postrzegają siebie nawzajem jako przeszkody w osiągnięciu owych celów”.

Pisząc o kłótni jako narzędziu konfliktu, pragnę zwrócić Państwa uwagę na fakt, że z reguły dzielimy się na tych, którzy są ZAWSZE za kompromisem, nawet za cenę rezygnacji z własnych wartości i przekonań. Oraz takich, którzy nigdy i zazwyczaj „nie zgadzają się”, ponieważ tak zostali nauczeni. Czynią to także, rezygnując z własnych przekonań i wartości. Jedna i druga postawa – w ramach grupy osób sobie podobnych jest tak samo trudna w dojściu do konsensusu, jeśli nie niemożliwa. Ponieważ zawsze skutkuje niemocą w wyrażeniu swoich PRAWDZIWYCH poglądów. 

Jak się kłócić?

Jak więc się kłócić, aby ten rodzaj rozmowy miał sens? Przede wszystkim trzeba uznać, że kłótnia jest nie tylko czymś naturalnym. Kłótnia jest niejednokrotnie jedyną możliwą SŁUSZNĄ I POŻĄDANĄ formą interakcji. Kłótnia jest narzędziem do uzyskania konsensusu. Pozwala ujawnić złość, która jest tak samo dobrą emocją jak radość. Co więcej – ujawniona złość znika. Przestaje być złością i zazwyczaj oraz na ogół staje się otwartą postawą dyskutantów do wolnej od „zatrucia samozaprzeczeniem” przestrzenią do wymiany poglądów, wartości, celów.

W tym momencie warto wspomnieć, że osoby skonfliktowane same nie wiedzą, dlaczego nagle znalazły się w tak napiętej sytuacji. Niejednokrotnie kłótnia wynika z wieloletnich i nawarstwionych żali, pretensji i niedomówień. Drobne sprzeczki i niedopowiedzenia, postawy obronne, zwane potocznie „fochami”, usiłują jako – nazwijmy te zjawiska – niezależne zmienne zachowań – służyć do stabilizacji emocjonalnej stron pozostających najczęściej w postawie bierno-agresywnej. Taka postawa wcześniej czy później wybuchnie. Niewyrażona przez kłótnie złość przerodzi się w wściekłość, a stąd już tylko o krok do wojny.

Cytując znawców (Joseph P. Folger, Marshall Scott Poole, Randall K. Stutman): „(…) Kiedy istnieją różnice, a problemy są naprawdę ważne, stłumienie konfliktu jest często bardziej niebezpieczne niż stawianie mu czoła. Psycholog Irving Janis wskazuje na słynne klęski polityczne, takie jak inwazja w Zatoce Świń czy niezdolność do przewidzenia japońskiej inwazji na Pearl Harbor, w których złe decyzje polityczne miały początek w wyparciu konfliktu przez grupę podejmującą decyzję. Zasadniczą kwestią jest: jakie formy interakcji konfliktowej niosą za sobą oczywiste korzyści? (…)”.

Temat konfliktu, którego narzędziem jest kłótnia, traktuję tak szeroko, aby uświadomić Państwu, że każda wyparta złość, każde samozaprzeczenie, każde kłamstwo, które zadajemy samym sobie z lęku przed dezaprobatą, w bardzo szerokiej perspektywie prowadzi do ślepoty emocjonalnej. KŁÓĆCIE SIĘ WIĘC! Wymieniajcie poglądami. Nie bójcie się złości. Ujawniona – znika prawie natychmiast i z całą pewnością robi miejsce dla rozsądku, wyważenia, widzenia drugiego człowieka.

Dwa rodzaje konfliktów

Dla uporządkowania wiedzy Lewis Coser (1956) dokonał podziału konfliktów na REALISTYCZNE i NIEREALISTYCZNE. Realistyczne konflikty nomen omen są osadzone w realnych i rzeczywistych przesłankach dotyczących niezgodności co do realizacji celów lub co do samych celów. W tym przypadku strony zazwyczaj dążą do konsensusu, posługując się: negocjacjami, perswazją, głosowaniem, żartem, zrelaksowaną komunikacją. Tę formę konfliktu charakteryzuje PLASTYCZNOŚĆ. 

Konflikty nierealistyczne w swoim głównym założeniu mają na celu pokonanie drugiej strony. W tego rodzaju konfliktach uczestnicy nie poszukują wspólnych rozwiązań, ponieważ nie zawsze są zorientowani, w jakim celu eskalują agresję, unikają zasadniczych kwestii. Ich postawa charakteryzuje się SZTYWNOŚCIĄ myślenia. A każda sztywność sama z siebie jest zaburzeniem uniemożliwiającym wzrost świadomości i rozwój człowieka w jego sensie istnienia. Jakkolwiek pompatycznie brzmią te słowa, są one prawdziwe.

Zanim zaatakujemy…

Kłócąc się, często zakładamy, że nasz przeciwnik jest strasznym wrogiem, ponieważ zazwyczaj milczy i „dziwnie patrzy”, kiedy wyrażamy swoją opinię. Czynimy założenia wynikające z naszych błędnych, bo niesprawdzonych osobiście przekonań, że osoba taka jest wrogo nastawiona. Przykład ten czerpię z bajki dla dzieci Wojciecha Kołyszko pod tytułem „Smok Lubomił i tajemnice złości”: w wielkim skrócie – dwójka dzieci wybiera się do nieznanej krainy po lek dla chorego ślimaczka. Krainy strzeże straszny potwór. Milczący, o wielkich gabarytach. Potwór jest. Po prostu jest i patrzy. Dzieci zaczynają atakować potwora, ponieważ bardzo się go boją. Krzyczą na niego, a nawet używają przemocy fizycznej. Potwór nadal siedzi i patrzy. Milczy. I jak już dzieci się wykrzyczały i go pobiły, w oczach potwora pojawiły się łzy. Jedno z dzieci pyta potwora, co się stało. Potwór odpowiada: „Wszyscy mnie atakują, tłuką i łomocą, a nikt nigdy nie powiedział do mnie ani słowa, o nic nie zapytał ani nie poprosił”.

To historia o tym, jak często czynimy błędne założenia, zanim przystąpimy do ataku. To historia o tym, że zawsze należy dać upust złości, ponieważ zawsze przeradza się ona w ślepą wściekłość. To historia o tym, że pojednanie przez prawdę o sobie jest możliwe bez rozwiązań ostatecznych, oraz – tak jak już wspomniałam – często jedyną przyczyną kłótni jest brak zdefiniowania podstawowych pojęć, wokół których tworzy się dyskusja.

Gry komunikacyjne

Pisząc o kłótni, pragnę Państwu przybliżyć dwie najczęściej stosowane gry komunikacyjne. Twórcą koncepcji jest Eric Berne. A swoje tezy zawarł w książce „W co grają ludzie”, do lektury której bardzo zachęcam. 

Jedną z powszechnie stosowanych gier jest gra – TAK, ALE… Uczestnicy tej gry przede wszystkim krytykują, odpierają zarzuty, odrzucają propozycje. Emocją leżącą u podstaw tej gry jest strach i obawa, że zostaniemy uznani za niezdolnych do przedstawienia propozycji zgodnych z oczekiwaniami drugiej strony. Założeniem tej gry jest, że jedna ze stron, ta, która cały czas odpiera argumenty słowami „tak, ale…”, wchodzi w rolę dziecka. Odpierającym zarzuty jest osoba, która przybiera postawę racjonalnego dorosłego. Co zrobić w tej sytuacji? Zdemaskować gracza i poprosić o komunikat WPROST I NA TEMAT. 

Druga gra – najczęściej stosowana, nazywa się potocznie ZDARTĄ PŁYTĄ. Uczestnicy tej gry grają dotąd, aż któraś ze stron podda się i przyzna rację adwersarzowi. Jej sens merytoryczny polega na ciągłym wypowiadaniu tej samej kwestii. „Przegranym” jest najczęściej manipulator. A u podstaw każdej manipulacji leży strach przed ujawnieniem prawdziwych zamiarów.

Podsumowując – zachęcam Państwa do zastąpienia słowa „kłótnia”, określeniem „KONSTRUKTYWNA KONWERSACJA”. Wspominam o tym, ponieważ każdorazowe wypieranie/duszenie złości sprawia, że swoją siłę oddają Państwo drugiemu człowiekowi. Dzieje się tak, ponieważ tracicie kontakt ze swoimi emocjami, gubicie siebie, swój punkt widzenia, tkwicie w lęku, najczęściej dezaprobaty.

Na zakończenie kilka przydatnych punktów:

1. Złość ujawniona dodaje urody. Czyli zupełnie inaczej niż stare przysłowie, mówiące o tym, że złość piękności szkodzi. Bzdura! Nieujawniona złość pozostawia na twarzy i w ciele spięcie, sztywniejemy, sprawiamy z czasem wrażenie posępnych, smutnych, wiecznie spiętych. Nieujawniona złość jednoznacznie przyczynia się do powstania chorób psychosomatycznych. 

2. W każdej kłótni czy dyskusji pozwólcie współuczestnikom, w miarę możliwości, wypowiedzieć się do końca, bez przerywania wypowiedzi.

3. Jasno i wyraźnie wyrażajcie swoje opinie, spostrzeżenia, wartości.

4. Twoje zdanie jest tak samo ważne jak moje. Poszukajmy części wspólnej.

5. Przeproś, jeśli uznasz i ZOBACZYSZ, że coś poszło jednak „za bardzo nie tak”.

6. Nie bój się swojej prawdy. Masz prawo czuć, myśleć, mówić w swojej sprawie.

7. Jeśli zaistnieje taka konieczność, zdefiniuj podstawowe pojęcia dyskusji.

8. Bądź plastyczny. Sztywność myślenia i brak otwartości na poglądy innych ZAWSZE świadczy o zaburzeniu.

9. NIE BÓJ SIĘ KŁÓCIĆ. NIE BÓJ SIĘ ZŁOŚCIĆ.

10. Wszystkie emocje są tak samo ważne. Potrzebne. Wartościowe.

11. Każda Twoja reakcja tworzy adekwatną interakcję. Zamknięte koło konfliktu lub otwartą przestrzeń na innowacje i porozumienie.