Tekst: Piotr Łuczka, Paweł Zarzyński
„Wiedza to potęgi klucz” – jak mawiały niegdyś nasze mamy i babcie, zachęcając nas do wytężonej nauki w szkole. Po latach i nabraniu życiowego doświadczenia z pewnością możemy się z tym zgodzić. Im więcej wiemy, tym łatwiej nam rozwiązywać problemy i znajdować skuteczne strategie. Dotyczy to również sprzedaży. Dysponując rozległą wiedzą – zarówno sprzedażową, jak i ogólną – mamy szanse wyprzedzić klienta i sprawić, że wyjdzie z naszego sklepu wprost obładowany zakupami. Co więcej, zdobywanie tej wiedzy może być o wiele przyjemniejsze niż niegdyś w szkole. Pytanie tylko, jak się do tego zabrać?
Wiedza jest wszędzie
Choć może się to wydawać zaskakujące, wiedza otacza nas po prostu zewsząd. Tak naprawdę, całe nasze życie polega na zbieraniu, przetwarzaniu i analizowaniu informacji oraz wyciąganiu na tej podstawie wniosków. Wiedzę możemy czerpać z naszego otoczenia oraz – to domena naszych czasów – z rozmaitych nośników.
Historycznie rzecz ujmując, pierwszym sposobem magazynowania i dzielenia się wiedzą było jej zapamiętywanie i przekaz ustny z pokolenia na pokolenie. Opowieści starszych i doświadczonych członków społeczności wysłuchiwane przez młodych pozwalały im dowiedzieć się wiele na temat przeszłości, a także poznać rozmaite dziedziny życia. Niestety, było to źródło niekompletne i ulotne, poza tym często niejednoznaczne. Między innymi to dlatego tak niewiele wiemy o historii naszych ziem przed okresem panowania Mieszka I – nawet imiona jego protoplastów są traktowane jako zwyczajowe i, tak naprawdę, nie ma żadnych dowodów na to, że istnieli.
Przełom nastąpił wraz z wynalezieniem sposobów utrwalania wiedzy. Pierwszym z nich (pomijając rysunki naskalne i zdobiące domowe sprzęty) było pismo, które na ziemiach naszego kraju pojawiło się dopiero w X w. Początkowo było zarezerwowane dla nielicznych, jednak – wraz z upływem stuleci, wynalazkiem druku i postępującą edukacją – stało się dostępne dla ogółu społeczeństwa (w tej chwili analfabetyzm w Polsce oficjalnie nie istnieje). Wraz z pismem pojawiły się książki, później czasopisma, ulotki i wszelkie inne materiały drukowane. Były one głównym źródłem pozyskiwania informacji aż do XX w. W ubiegłym stuleciu wymyślono kolejne nośniki wiedzy – radio, telewizję oraz – najbardziej rewolucyjny wynalazek – Internet wraz ze wszystkimi jego dobrodziejstwami. Na tym jednak nie koniec. Dzisiaj, w epoce wszechogarniającej nas mobilności, komputery szybko ustępują miejsca smartfonom, bez których wielu z nas nie wyobraża już sobie codziennej egzystencji.
Dlaczego o tym piszemy? XXI wiek daje nam niemal nieograniczone możliwości do zdobywania wiedzy i autorozwoju. Wystarczy chcieć i potrafić je wykorzystać. Dotyczy to nas wszystkich. Z łatwością możemy zdobywać niezbędną wiedzę sprzedażową i specjalistyczną dotyczącą dziedziny, w której się poruszamy. Również związanej z zoologią. Wiedza ta jest na wyciągnięcie ręki, choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Tak naprawdę do jej zdobycia można wykorzystać wszelkie historycznie dostępne nośniki. I – co ciekawe – wszystkie one są bardzo przydatne oraz skuteczne.
Szkolenia bezpośrednie
Zacznijmy od ustnego przekazywania wiedzy. Ta najstarsza metoda nauki nie straciła na znaczeniu, zmieniła jednak swoją formę. Obejmuje ona nie tylko rady udzielane w sklepie przez przełożonego, lecz także wszelkiego rodzaju szkolenia, podczas których trener (czy, jak to się dzisiaj mówi, „coach”) werbalnie dzieli się z nami posiadanymi przez siebie wiadomościami. Takie bezpośrednie szkolenia są idealną formą zdobywania wiedzy zwłaszcza dla osób, które lubią słuchać i mają dar do zapamiętywania tego, co mówią inni. Co więcej, często nie wymagają nawet ponoszenia nakładów finansowych, bowiem wiele dużych firm (producentów, dystrybutorów) z branży zoologicznej regularnie organizuje bezpłatne szkolenia dla swoich partnerów, zapraszając na nie zarówno właścicieli, jak i pracowników sklepów.
Praktyka uczy, że o ile właściciele na ogół bardzo chętnie biorą w nich udział (zwłaszcza jeśli szkoleniu towarzyszą dodatkowe atrakcje oraz korzystne promocje zakupowe), o tyle z wysyłaniem na nie pracowników bywa już bardzo różnie. Niestety, zdarzają się jeszcze sytuacje, gdy właściciel lub menadżer sklepu odmawia personelowi możliwości wzięcia udziału w szkoleniu, bo pracownik „ma pracować i sprzedawać, a nie tracić czas”. Takie myślenie jest bardzo krótkowzroczne, bowiem nawet wiedza zdobyta w ciągu jednodniowego szkolenia pozwala często stać się o wiele lepszym sprzedawcą i znacząco zwiększyć utargi w kasie. Na szczęście problem ten występuje coraz rzadziej. Zdecydowana większość pracodawców zdaje sobie sprawę z korzyści wynikających z przeszkolenia (zwłaszcza darmowego) swoich pracowników. Dodatkowo większość doświadczonych w temacie organizowania szkoleń firm wybiera takie dni, które są najmniej kolizyjne z pracą, a więc z reguły wtorki lub środy (w poniedziałki i czwartki bardzo często w sklepach są realizowane zamówienia i dostawy, a piątek, sobota i ewentualnie niedziela – handlowa oczywiście ϑ – to mnóstwo klientów i duży ruch). Tak więc nic nie stoi na przeszkodzie, by skorzystać z ich dobrodziejstw.
Słowo pisane
Wiele osób lubi przyswajać wiedzę indywidualnie z dostępnych źródeł. Klasycznym rozwiązaniem jest korzystanie z książek i czasopism fachowych, takich jak np. „ZooBranża”. Wbrew pozorom to wciąż jeden z najpopularniejszych nośników informacji. W drugiej połowie lat 90. XX w. wraz z gwałtownym postępem cyfryzacji, miniaturyzacją laptopów oraz nieco później, gdy pojawiły się elektroniczne czytniki, tablety i smartfony, wielu specjalistów wieszczyło kres prasie drukowanej oraz tradycyjnym książkom. Bardzo szybko okazało się jednak, że rzeczywistość zweryfikowała te prognozy. Drukowany papier ma bowiem w sobie to „coś”, co sprawia, że wiele osób zdecydowanie chętniej przyswaja z niego informacje niż z ekranu komputera czy tabletu.
W sukurs książkom i czasopismom przyszła też moda na „slowlife’owy” styl życia, czyli odcięcie się od nadmiaru bodźców, wyhamowanie codziennego pędu i egzystencję w harmonii z naturą. Do tego dochodzi również aspekt kolekcjonerski – wielu ludzi lubi posiadać „analogową” domową biblioteczkę i chętnie uzupełnia ją o nowe pozycje. Tak czy inaczej, mimo wielu nowocześniejszych rozwiązań, słowo drukowane ma się doskonale i nic nie wskazuje na to, że w najbliższej przyszłości może się to zmienić. Zresztą, koniec końców, jeśli ktoś woli elektronikę, to przecież większość czasopism ma swoje cyfrowe odpowiedniki (również „ZooBranża”), które można śledzić na ekranie tabletu czy smartfonu.
Dlaczego warto czytać prasę branżową? Przede wszystkim ze względu na aktualność i przekrojowe ujęcie tematów branżowych, dostępność informacji o nowościach produktowych, wydarzeniach. Poza tym prasa stanowi kanał komunikacji z producentami i dystrybutorami. Co więcej, jest też narzędziem, które przyczynia się do kreowania rynku i akcentowania pojawiających się na nim trendów. Według najnowszych badań agencji EUROMONITOR to właśnie prasa i inne media branżowe w znacznym stopniu odpowiadają za rosnącą świadomość konsumentów na temat opieki nad zwierzętami. Kampanie informacyjne, artykuły oraz reklamy stymulują rynek i stwarzają tym samym pole do dalszego rozwoju sprzedaży. Jako przykład można podać preparaty przeciwpasożytnicze, konieczność stosowania których (również w kontekście dbania o bezpieczeństwo zdrowia opiekunów zwierząt) jest bardzo szeroko propagowana w mediach zarówno mainstreamowych, jak i typowo branżowych.
Internet, czyli wszystko i… nic
Trudno zaprzeczyć, że jednym z najlepszych i najszybszych nośników wiedzy jest obecnie Internet. Zadebiutował w Polsce zaledwie w 1991 r. i w ciągu ćwierćwiecza stał się nieodłącznym towarzyszem większości z nas. Witryny internetowe, fora tematyczne, portale społecznościowe i inne narzędzia, które oferuje, stwarzają wręcz nieograniczone możliwości przekazywania i przyswajania wiedzy.
Niestety, jest w tym wszystkim pewien haczyk. Popularne wśród informatyków powiedzonko mówi, że „komputer jest tak mądry, jak osoba, która go obsługuje”. Dotyczy to również treści przekazywanych w Internecie. Obecnie założenie strony internetowej to drobnostka i nie wymaga większych umiejętności. Zupełnie inaczej jest jednak w przypadku zapełnienia jej wartościowymi treściami. To wymaga już dużej wiedzy i umiejętności. Niestety, najczęściej nikt tego nie weryfikuje. Dlatego Internet wraz z bogactwem zgromadzonych w nim informacji bardzo szybko zaczął przypominać ogromne śmietnisko, na którym – obok cennych i wartościowych stron – można znaleźć mnóstwo witryn oferujących wiadomości niesprawdzone lub zgoła błędne. Bardzo łatwo można więc mimowolnie przyswoić sobie informacje, które nie mają wiele wspólnego z prawdą i których zastosowanie choćby w rozmowach z klientami i przy doradzaniu im może skutkować fatalnymi konsekwencjami. To dodatkowa przyczyna, dla której wiele osób „sparzonych” na niezweryfikowanych wiadomościach oferowanych przez Internet sięga po tradycyjne książki i czasopisma.
Co prawda, jak powiada popularne powiedzonko „papier przyjmie wszystko”, jednak książka czy magazyn przynajmniej w teorii przechodzi przez sito recenzji i korekt, najczęściej jest więc źródłem wiedzy dużo bardziej wiarygodnym niż strona internetowa (zwłaszcza anonimowego, a więc nieponoszącego żadnych konsekwencji swojej radosnej twórczości autora).
Wiedza była przekazywana ustnie przez dziesiątki tysięcy lat. Pismo istnieje co najmniej od pięciu tysiącleci. Internet od kilku dziesięcioleci. Nie sposób zauważyć, że w ostatnich dekadach ewolucja nośników przekazu wiedzy nabiera niesamowitego, nieznanego wcześniej tempa. Powstaje zatem pytanie, co czeka nas w bliższej i dalszej przyszłości? Obecnie jednym z najsilniej rozwijających się trendów jest technologia mobile. Wraz z wynalezieniem smartfonu, będącego połączeniem telefonu z osobistym komputerem, przed użytkownikami otworzyły się zupełnie nowe możliwości. Dziś nikogo nie dziwi już widok kilkudziesięciu osób siedzących w jednym przedziale metra wpatrujących się z nabożnym skupieniem w ekrany swoich komórek. Smartfon jest o wiele poręczniejszy, szybszy i wygodniejszy niż laptop czy nawet tablet. Tym samym awansował do roli jednego z głównych urządzeń przy pomocy którego exporujemy internet.
Konsumpcja treści w XXI wieku
Sposób w jaki kosumujemy treści ewoluował na przestrzeni lat. Dzisiejszy konsument chce szybko znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytanie. Czy dana treść okaże się strzałem w dziesiątkę w obecnych czasach decyduje więcej czynników niż dotychczas. Oprócz tematu artykułu, jego jakości, większego znaczenia nabywa forma, kanał publikacji, czas publikacji oraz możliwa interakcja. Idealna kompilacja tych parametrów gwarantuje skuteczne dotarcie do czytelnika.
Mniej znaczy więcej
Ludzki mózg przetwarza dziennie ponad 34 gigabajty danych. Jest na granicy przeciążenia informacyjnego, dlatego nowej wagi nabierają rozwiązania mające na celu maksymalne dostosowanie treści do zainteresowań czytelnika.
Cenione są rozwiązania, które gwarantują dostęp do wyselekcjonowanych materiałów najwyższej jakości w odpowiedniej ilości dokładnie tam, gdzie ich potrzebujemy.
Wiedza w zasięgu ręki
Już większa część społeczeństwa w Polsce w pierwszej kolejności chwyta za smartfon, chcąc skorzystać z Internetu! Co więcej, istnieje grupa użytkowników tzw. mobile only korzystających z Internetu wyłącznie na smartfonie, wśród których dużą grupę stanowią tzw. milenialsi odpowiadający za ponad 50% ruchu w kanale mobilnym, ale też np. osoby mieszkające na wsi, które nie posiadają komputera, a posiadają smartfon z preinstalowaną przeglądarką.
Piotr Łuczka
MY PET STORY Sp. z o.o.
My Pet Story – wiedza w wersji smart!
W My Pet Story wiemy, jak istotna jest wiedza opiekuna zwierzęcia. Dlatego tworzymy aplikację, która podniesie świadomość opiekuna, dzięki czemu zmiejszy się prawdopodobieństwo popełnienia przez niego błędów przy opiece nad nim. To nie wszystko! Również pracownik sklepu zoologicznego będzie mógł szybko i w prosty sposób w razie potrzeby poszerzyć swoją specjalistyczną wiedzę i odpowiedzieć na pytania klienta.
Forma aplikacji natywnej pozwala na najwyższy poziom dostosowania treści do preferencji użytkownika oraz zangażowania konsumenta. Dzieleniu się wiedzą towarzyszy reklama kontekstowa, dzięki której wszyscy uczestnicy rynku będą mogli inspirować klientów do jeszcze lepszej opieki nad zwierzętami.
Liczy się prezentacja
Konsumpcja treści na smartfonie nie zawsze należała do przyjemności, ponieważ nie wszystkie strony internetowe są „responsywne” czyli dostosowane do wyświetlania na urządzeniach mobilnych. Krok dalej są tzw. „strony mobline”, czyli strony internetowe dedykowane dla urządzeń mobilnych. Strona taka jest zwykle zupełnie inaczej skonstruowana niż podstawowa strona www. W pełni wykorzystuje możliwości urządzenia takie jak rozdzielczość, sterowanie gestami itp.
Bardziej zaawansowanym rozwiązaniem są natywne aplikacje mobilne tzn. aplikacje instalowane na urządzeniu. Nie oznacza to, że są bardziej skomplikowane wręcz odwrotnie. Są zoptymalizowane pod kątem możliwości urządzenia. Prezentacja treści może być dowolna, można również zaimplementować procesy (np. nauczanie, quiz), przez które chcemy przeprowadzić użytkownika. Aplikacje natywne działają nawet dwa razy szybciej niż strony internetowe.
Wiedza to magnes
Właściwie skonstruowany i zaprezentowny content działa jak magnes i przyciąga uwagę czytelników.
Treściom często towarzyszy reklama natywna, której zadaniem jest naturalne wtopienie się w niekomercyjne artykuły. Marki wybierają tę formę reklamy przede wszystkim po to, by dostarczyć konsumentom bardziej wartościowy przekaz. Reklama natywna konsumowana jest niemal tak samo, jak content redakcyjny.
Czy w postaci zawartości strony internetowej czy w formie werbalnej jeśli pokażemy naszym klientom, że posiadamy wiedzę zdobędziemy dzięki temu ich zaufanie, co pozytywnie przełoży się na wyniki sprzedażowe.