Nie tak dawno nasza Redakcja zwróciła się do pewnego doświadczonego eksperta i zarazem hodowcy z prośbą o napisanie artykułu na temat żywienia kotów. Ten jednak grzecznie nam odmówił, podkreślając, że absolutnie nie chce poruszać tego tematu, aby nie wkładać kija w przysłowiowe mrowisko. Świat „kociarzy” dzieli się bowiem na trzy grupy reprezentujące odrębną „filozofię karmienia”. Pierwsza z nich stosuje karmy komercyjne zarówno suche, jak i mokre, druga podaje wyłącznie te ostatnie, natomiast trzecia, najbardziej „ortodoksyjna” grupa, uważa, że wszystkie karmy gotowe to „zło”, ponieważ kota trzeba żywić wyłącznie dostosowaną do jego potrzeb zdrowotnych, specjalistyczną dietą domową. Jakie argumenty przytaczają zwolennicy każdego z tych trendów? I czy te „trzy kocie światy” da się jakoś pogodzić?

Autor tech. wet. Agnieszka Cholewiak-Góralczyk

Czy naprawdę istnieją „trzy światy” kociarzy? Myślę, że istnieje ich nieskończenie wiele – każdy koci dom i każda kocio – ludzka relacja to inny świat, inna filozofia i inna opowieść. Każdy chciałby wierzyć, że jego świat jest tym najlepszym. Nie uważam za zasadne, aby antagonizować środowisko kociarzy pod względem żywienia (ani pod żadnym innym). Ważna jest spokojna edukacja i dyskusja. Jeśli dyskusja nie jest możliwa – warto odpuścić i skierować swoją energię na działanie, które ma szanse na powodzenie. Niektórzy potrzebują czasu, aby dojrzeć do pewnych zmian, i nic na to nie poradzimy. Warto jednak zauważyć, że coraz więcej osób przychodzi do mnie na konsultacje dietetyczne z otwartym umysłem i chęcią wysłuchania argumentów za proponowanym przeze mnie modelem żywienia.
Z drugiej strony, muszę wspomnieć, że temat żywienia budzi w ludziach ogromne emocje i zwolennicy każdego stylu żywienia bardzo często przekraczają granicę i wyzywają się wzajemnie na forach internetowych. Emocje buzują, racjonalne argumenty przestają być istotne. Nie prowadzi to do niczego. Każdy okopuje się na swojej pozycji, więc nikt nie słyszy drugiej strony. Uważam, że sucha karma nie jest rozwiązaniem w żywieniu kotów, ale też, że agresja nikogo niczego poza nienawiścią nie nauczy. Nie jestem ortodoksem, chociaż otwarcie piszę, że żywię swoje koty dietą BARF z elementami diety whole prey. W ich menu znajdują się też wysokiej jakości mokre karmy, bo chcę, aby były nauczone ich jedzenia, jeżeli z jakichś względów nie będę mogła przygotowywać im posiłków opartych na surowym mięsie. Myślę, że jest to racjonalne założenie, poniekąd uniezależniam się od panujących warunków związanych z dostępnością świeżego mięsa ze sprawdzonych źródeł.


Opiekun czy właściciel kota?
Dla mnie opiekunowie kotów dzielą się na dwie grupy. Pierwsza to ci zaangażowani, którzy chcą się uczyć o swoim pupilu, słuchają ekspertów w danej dziedzinie i dbają, jak najlepiej potrafią, o swoje zwierzę. Druga grupa to nie opiekunowie – to właściciele, często kotów z przypadku, które nie są dla nich ważne same w sobie. Niejednokrotnie załatwiają człowiekowi jakąś niezaspokojoną, egoistyczną potrzebę albo są traktowane jak rzecz, mebel. Akcesorium. Są to osoby, które mówią, że „moja koleżanka karmi kota suchym i mlekiem i to jest ok” – nie interesuje ich szukanie głębiej. Nie chcą niczego zmieniać na lepsze, uważają, że wszystko doskonale wiedzą sami. Swoje artykuły kieruję do opiekunów zwierząt, więc praktycznie nigdy nie używam zwrotu właściciel. Gdy korekta poprawia mi artykuł, zmieniając słowo „opiekun” na „właściciel”, to się na to nie zgadzam. Bo opiekun zwierzęcia powinien być wyróżniony za swoje zaangażowanie, a jego relacja z kotem powinna być w ten sposób uhonorowana.
To, czym kto karmi, nie idzie po tej linii podziału, chociaż osoby zaangażowane, opiekunowie, częściej karmią dobrymi wysokomięsnymi karmami mokrymi lub dietami surowymi (np. BARF, whole prey) bądź gotowanym odpowiednikiem diety BARF, podczas gdy właściciele częściej podają karmę suchą. Nie ukrywajmy – karmienie suchą karmą (szczególnie niskiej jakości) jest często tańsze i prostsze. Jednakże spotykam na swojej drodze opiekunów, którzy po prostu jeszcze nie są świadomi, jak prawidłowo żywić swoje zwierzę. Nie jest to wiedza powszechna! Chętnie jednak słuchają racjonalnych argumentów i wdrażają zmiany w życie zwierzęcia. Właściciele nie przychodzą po porady – uważają, że ich nie potrzebują.


Prawidłowe żywienie – co to znaczy?
Jest to żywienie odpowiadające na zapotrzebowanie organizmu i pozwalające zaspokoić jego biologiczne potrzeby. Musi być dopasowane do gatunku, wieku, stanu zdrowia, stanu fizjologicznego czy też aktywności. Pożywienie powinno być podawane w odpowiedniej ilości – nie wolno zwierząt głodzić ani przekarmiać. Jak to wszystko przełożyć na decyzję, czym powinien być karmiony kot? Na rynku jest wiele produktów: karmy suche, mokre, suplementy do diety surowej. Wejście na internetowe fora często jeszcze pogłębia zamęt – każdy chwali swój wybrany model żywienia. Rozmowy ze znajomymi też często nie pomagają. Jak więc zdecydować, co ma jeść kot?


Karmy mokre a karmy suche
W żywieniu kotów preferuję diety surowe bądź karmy mokre. Z tego prostego powodu, że są mokre – dzięki czemu kot, spożywając posiłek, przyjmuje odpowiednią ilość wody. Niestety, karma sucha zawiera jedynie około 10% wody, a kot jest zwierzęciem, które wodę pobiera głównie z pokarmem. Nie znam kota, który wypijałby odpowiednią ilość wody, w związku z czym u kota na karmie suchej o wiele łatwiej o odwodnienie. Niedobór płynów w diecie powoduje, że mocz długo się gromadzi, zamiast być sprawnie wydalany. Z tego powodu pojawia się korzystne środowisko do rozwoju problemów z układem moczowym.
Kolejny powód to węglowodany – koci organizm nie potrafi ich efektywnie wykorzystywać. Zdrowy kot nie potrzebuje węglowodanów w swojej diecie – a mają one duży udział w karmach suchych. Są stosowane m.in. ze względów technologicznych – aby sucha karma była suchą karmą. Przy nadmiernej podaży węglowodanów w kociej diecie bardzo często pojawia się problem z nadmierną masą ciała. Mam wielu kocich pacjentów, którzy pięknie unormowali masę ciała dzięki przejściu na karmę mokrą – wysokomięsną, bez udziału węglowodanów.
Ostatni z moich powodów to fakt, że karma sucha jest najbardziej przetworzonym rodzajem pokarmu, który zawiera wiele dodatków technologicznych. Niestety, bywają one przyczyną nietolerancji lub alergii.
Suche karmy są często preferowane ze względu na wygodę w ich podawaniu oraz fakt, że koty zazwyczaj chętnie je jedzą. Worek z suchą karmą łatwiej przechować. Czasami spotykam się z argumentem, że ktoś nie karmi karmą mokrą, bo kot nie zjada całej puszki w ciągu dnia, a na drugi dzień nie chce już jej jeść. Często rozwiązaniem tego problemu jest zalecenie, aby karmę przełożyć do innego opakowania, aby nie stała w puszce. Po otwarciu puszki karmę można również poporcjować i zamrozić w dziennych porcjach.


Żywienie mieszane – mokre plus suche

Pojęcie „żywienie mieszane” to popularny termin opisujący sposób żywienia polegający na podawaniu kotu zarówno suchej, jak i mokrej karmy. Jeśli ktoś absolutnie nie godzi się na rezygnację z karmy suchej, to wprowadzenie karmy mokrej chociaż jako części dawki pokarmowej do diety będzie miało korzystny wpływ na zdrowie kota. Jednakże należy mieć na uwadze, że nie każdy kot będzie dobrze się czuł na diecie mieszanej. Niektóre zwierzęta mogą reagować na taką dietę wymiotami, biegunkami bądź odczuwać dyskomfort trawienny.


Dieta BARF i jej gotowany odpowiednik
BARF to skrót angielskiej nazwy Biologically Appropriate Raw Food i oznacza biologicznie odpowiednie surowe pożywienie. Inspiracja do powstania tego modelu żywienia pochodzi wprost z natury, a autorem i prekursorem tej diety jest australijski lekarz weterynarii Ian Billinghurst. Nauka na temat żywienia kotów stale się rozwija, więc i dieta ewoluuje i zmienia się, dostosowując się do coraz lepiej poznanych wymagań żywieniowych kotów. Kot to zwierzę mięsożerne i to właśnie mięso powinno być podstawą jego diety. Dieta BARF jest odpowiedzią na potrzeby biologiczne kota. Składa się z mięsa, podrobów oraz odpowiedniej suplementacji. Opcjonalnie można podawać mięsne kości, jednak większość barfujących korzysta po prostu z mączki kostnej. Jest to o wiele prostsze rozwiązanie. W diecie zdrowego kota nie występują warzywa – nie są dodawane do mieszanek. Jak wspominałam wyżej, nie ma zapotrzebowania na nie, kot nie czerpie z nich witamin. Są stosowane w niewielkich ilościach w specyficznych jednostkach chorobowych. Dietę przygotowuje się na dany okres, np. na 14 dni, i w porcjach mrozi. Nie wiąże się ona z koniecznością jej codziennego przygotowania.


Więcej życzliwości…
Na koniec chciałabym wszystkich kociarzy prosić o więcej życzliwości względem siebie. To jest złoty środek – spokojna rozmowa, tłumaczenie, jakie zalety ma żywienie dietą mokrą, a jakie dietą surową bądź jej gotowanym odpowiednikiem. Podpowiedzi, jak zmienić kotu żywienie, aby przebiegło to sprawnie i bez stresu dla kota i jego ludzkiego przyjaciela. Warto też pytać o budżet i na tej podstawie dopasowywać dobrą karmę. Zdrowe żywienie wcale nie musi być drogie. Fun fact – żywienie dietą BARF (na mięsach „sklepowych”, jakości spożywczej) wychodzi taniej niż dobrej jakości mokrymi karmami. Ba! Często jest też tańsze niż karmy „specjalistyczne”. Należy jednak pamiętać i uczulać, że diety – czy to BARF czy jej gotowany odpowiednik – wymagają wiedzy oraz zaangażowania. Czasem lepszym wyborem będzie pozostanie przy dobrej mokrej karmie.
W momencie powstawania tego artykułu nasz kraj zmaga się z koronawirusem. Wygląda na to, że to dopiero początek długiej drogi do tego, aby sytuacja wróciła do normalności. Jest ciężko, wszyscy przeżywają stres o swoje i swoich bliskich zdrowie i bezpieczeństwo. Kolejne doniesienia napawają strachem. Uważam, że rozsądne jest, aby każdy zaopatrzył się w pokarm, który jego zwierzę zna i akceptuje, tak aby nie przeżywać dodatkowego stresu związanego z lękiem o to, czy dostępne będzie pożywienie, jakie jego kot je i po którym nie występują u niego problemy. Pomagajmy też innym kociarzom, podzielmy się puszką, jeśli ktoś potrzebuje, ale przede wszystkim dzielmy się wsparciem i ciepłym słowem. Jeśli ktoś trafi na kwarantannę – możemy pomóc przez opiekę nad jego zwierzęciem. Nigdy nie wiemy, czy nas samych to nie spotka. Ja tego nie wiem, ale chcę wierzyć, że moje zwierzęta zostaną odpowiednio zaopiekowane, i na pewno nie odmówię pomocy innym w tych trudnych czasach. Mam nadzieję, że redakcja dopisze przed wydaniem tego numeru, że sytuacja jest już opanowana i wszystko jest dobrze, ale i tak zapamiętajcie, proszę, proste przesłanie – bądźcie dla siebie ludźmi. Tłumaczcie, edukujcie i pomagajcie – dla dobra kociastych. Dotyczy to zarówno opiekunów zwierząt, jak i osób z branży zoologicznej. Mamy koty i działamy na ich rzecz dlatego, że je kochamy, i to jest to, co nas łączy nierozerwalnie ze sobą.