Gdy mowa o pasożytach zewnętrznych to w kontekście psa najczęściej przychodzą nam na myśl krwiożercze pchły i kleszcze. Nie wolno jednak zapominać, że na poczciwego czworonoga niebezpieczeństwo czyha również z powietrza (problem ten dotyczy zresztą również koni). Z pozoru niegroźne komary jak i maleńkie, ale uciążliwe meszki mogą stać się prawdziwym utrapieniem każdego pupila. Już za chwilę podpowiemy, jak radzić sobie z tym latającym problemem i jakie środki warto polecać w tym celu naszym klientom.

Bzyczące towarzystwo
Mianem komarów zbiorczo określa się liczne gatunki owadów z rodziny Culicidae w rzędzie muchówek. Występują one niemal na całym świecie, od obszarów arktycznych po tropiki. Do tej pory opisano ich ponad 3500 gatunków. Owady te posiadają wyspecjalizowany aparat gębowy typu kłująco-ssącego przystosowany do pobierania pokarmów płynnych. Samce komarów są wegetarianami – pobierają nektar kwiatów lub wysysają soki z tkanek roślinnych. Prawdziwy problem (z punktu widzenia człowieka) stanowią natomiast samice. Do powstania i rozwoju jaj produkowanych w ich narządach  rozrodczych potrzebują one krwi. Przedstawicielki większości gatunków żywią się więc krwią zwierząt stałocieplnych (choć bywają też komarzyce „owadożerne”) stanowiąc dla nich – na wszystkich szerokościach geograficznych prawdziwe i można by rzec – kosmopolityczne – utrapienie.
Samica komara to prawdziwe latające centrum nawigacyjne. Posiada szereg niezwykle czułych receptorów pozwalających jej z daleka wykrywać żywiciela po wydychanym przez niego dwutlenku węgla (komar wyczuwa jego zwiększone stężenie), lotnych substancjach uwalnianych wraz z potem (oktanol, kwas mlekowy) oraz temperaturze ciała. Po zlokalizowaniu ofiary komar siada na jej skórze, preferując miejsca dobrze ukrwione, odsłonięte i słabo owłosione. Kłujka owada wyposażona jest w wyspecjalizowane szczęki przypominające miniaturowy lancet. Za pomocą ruchów w górę i w dół przecina on skórę ofiary. Jednocześnie do powstałej ranki wpuszczana jest kropla śliny zawierająca substancje zapobiegające krzepnięciu krwi oraz substancje znieczulające. Faza ssania może trwać nawet kilkadziesiąt sekund. Nie niepokojona samica komara odlatuje bowiem dopiero wtedy, gdy całkowicie wypełni swój żołądek krwią żywiciela. Na domiar złego we wstrzykiwanej do rany ślinie znajdują się liczne substancje drażniące, które powodują zaczerwienienie i spuchnięcie skóry oraz dokuczliwe swędzenie.

 

Jerzy Tomczak

Lider Kanał Zoologicznego firmy Bayer

,,Jednym z powodów dla którego ludzie odczuwają awersję do komarów jest to, że żywią się naszą krwią, pozostawiając przy tym swędzące bąble. Większość klientów nie zdaje sobie sprawy, że komary biorą udział w przenoszeniu takiej choroby jak dirofilarioza, która jest bardzo groźna dla naszych psów (może prowadzić do ich śmierci). Produkt Advantix odstrasza i zabija komary oraz muchówki (potocznie zwane meszkami). Dzięki temu sprawdzi się jako skuteczne zabezpieczenie dla naszego psa i znacznie zmniejszy ryzyko zarażenia się przez niego dirofilariozą. Advantix występtuję w czterech wariantach w zależności od masy ciała psa.”

 

Na terenie Polski występuje ok. 50 gatunków komarów w tym niektóre w olbrzymich ilościach (zwłaszcza lokalnie). Do najpospolitszych należą komar widliszek (Anopheles maculipennis) oraz komar brzęczący (Culex pipienis). Oba szczególnie obficie występują na terenach podmokłych i w pobliżu zbiorników wodnych. Wynika to z trybu ich życia i cyklu rozwojowego. Jaja komarów są bowiem składane bezpośrednio na powierzchni wody, zaś wylęgające się z nich larwy bytują w środowisku wodnym (przy czym larwy widliszka kładą się poziomo na powierzchni wody, a larwy komara brzęczącego wiszą tuż pod nią pionowo głową w dół). Co ciekawe, poczwarki komarów (czyli kolejne po jaju i larwie stadium rozwojowe) są bardzo aktywne. To swego rodzaju ewenement w świecie owadów, bowiem większość poczwarek pozostaje niemal nieruchoma. Tempo rozrodu komarów jest szybkie  – u widliszka rozwój pokolenia trwa 3-4 tygodnie, a u komara brzęczącego – w sprzyjających warunkach środowiskowych – nawet 10 dni (w dużej mierze zależy to od temperatury powietrza – optymalna to 20-25°C). Obydwa wymienione gatunki mogą żerować zarówno na człowieku, jak i na innych ssakach, w tym również psach i koniach. Ich aktywność kończy się wraz z nadejściem zimy – zimują dojrzałe samice wypełnione zapłodnionymi jajami.
Problem komarów w kontekście zagrożenia dla zdrowia ich pupili jest przez właścicieli psów bardzo często lekceważony, gdyż owady te z pozoru, wydają się być absolutnie niegroźne. Tymczasem mogą one doprowadzić do furii nawet najspokojniejszego psa, a – co więcej – mogą wywoływać u niego dotkliwe reakcje skórne w postaci zapalenia skóry. Na pokąsanie najbardziej narażone są psy krótkowłose. Komary preferują słabo owłosione miejsca, takie jak okolice oczu, nosa, pyska czy wnętrze uszu. Podobnie jak u ludzi tak i u psów w miejscu pogryzienia powstają duże, puchnące bąble i pojawia się silne zaczerwienienie. Pies, chcąc poradzić sobie z nieznośnym swędzeniem, drapie się i czochra dodatkowo uszkadzając skórę. A to łatwo może doprowadzić do zakażenia rozkrwawionych ranek i niebezpiecznych infekcji bakteryjnych. Co więcej, niektóre psy są znacznie bardziej podatne na ukąszenia i znoszą je o wiele gorzej niż reszta czworonogów.
Na marginesie warto dodać, że komary są na świecie wektorem licznych chorób w tym osławionej malarii. W Polsce na szczęście nie stanowią takiego zagrożenia, choć trzeba pamiętać, że w rejonie Morza Śródziemnego występuje choroba zwana dirofilariozą [pisaliśmy o niej obszernie w kwietniowym numerze ZooBranży – przyp. red.] wywoływana przez nicienie przenoszone właśnie przez komary. Może ona spowodować bardzo poważne powikłania zdrowotne tak u ludzi, jak i u zwierząt. Ze względu na ocieplanie się klimatu zasięg występowania tej choroby stopniowo rozszerza się na północ i nie jest wykluczone, że już za kilka lat będzie ona stanowić realne zagrożenie również i na terenie Polski.

 

,,Komary preferują słabo owłosione miejsca, takie jak okolice oczu, nosa, pyska czy wnętrze uszu. Podobnie jak u ludzi tak i u psów w miejscu pogryzienia powstają duże, puchnące bąble i pojawia się silne zaczerwienienie. Pies, chcąc poradzić sobie z nieznośnym swędzeniem drapie się i czochra dodatkowo uszkadzając skórę. A to łatwo może doprowadzić do zakażenia rozkrwawionych ranek i niebezpiecznych infekcji bakteryjnych.”

 

 

Hanna Galek

Product Manager

www.beaphar.pl

,,Komary i meszki to mało komfortowy towarzysz wakacyjnych wypadów poza miasto. Potrafią uprzykrzyć życie i odebrać cały urok urlopu. Zabezpieczając jednak siebie, zapominamy o naszych czworonogach, które też są mniej lub bardziej wrażliwe i podatne na ukąszenia owadów. Używanie na nich produktów przeznaczonych dla ludzi to także niezbyt rozsądne rozwiązanie. Preparat VERMICON w formie sprayu można używać na zwierzęciu i jego otoczeniu, np. legowisku. Stworzy powłokę ochronną, która zabezpieczy przed atakiem insektów. Łatwy w użyciu, także po każdej kąpieli czy w przypadku przebywania na terenie sprzyjającym bytowaniu insektów, bezpieczny zarówno dla psa i kota.”

 

Meszki – wiosenne utrapienie

Komary nie wyczerpują bynajmniej zagrożenia, jakie czyha na naszych pupili ze strony owadów latających. Od przeszło dwóch dekad co najmniej takim samym, jeśli nie większym utrapieniem są dla nich (i dla nas zresztą też) tak zwane meszki. Mianem tym zbiorczo określa się nieduże owady z rodziny Simuliidae. Znanych jest ponad 1750 gatunków. Występują one w wielu częściach kuli ziemskiej pełniąc doniosłą rolę w ekosystemie, bowiem ich larwy żywią się głównie detrytusem przyspieszając tym samym obieg przemiany materii. Niestety, dorosłe samice meszek, podobnie jak samice komarów dla dojrzewania jaj potrzebują krwi zwierząt stałocieplnych. Co więcej, zdobywają ją w sposób o wiele mniej subtelny niż komary. Aparat gębowy meszki jest bowiem zupełnie inny. Samica rozcina skórę ofiary za pomocą mocnych szczęk, po czym kotwiczy w ranie używając do tego celu haczykowatych włosków na szczękach. Następnie wysysa, czy raczej zlizuje krew. W ślinie meszek również znajdują się substancje przeciwdziałające krzepnięciu krwi, ale są one o wiele silniejsze i bardziej toksyczne niż u komarów. Stąd właśnie po ukąszeniu powstaje silne swędzenie, miejsce ataku mocno puchnie i ulega zaczerwienieniu, które utrzymuje się nawet przez kilka dni. U osób lub zwierząt wrażliwych zdarzają się też ostre reakcje alergiczne, połączone z wysoką gorączką i niebezpiecznymi dla zdrowia powikłaniami.
Na domiar złego w wielu częściach świata meszki są wektorem bardzo groźnych chorób, zarówno ludzi, jak i zwierząt. W Polsce, na szczęście, nie ma tego problemu, niemniej wiele spośród ok. 50 gatunków (głównie należących do rodzaju Simulium) występujących na terenie naszego kraju meszek może sprawiać właścicielom czworonogów spore problemy. Pojawiając się masowo są niezwykle uciążliwe – atakują skórę psów, wciskają się do ich pysków, nosów, oczu i uszu. Co ciekawe, jeszcze przed ćwierćwieczem mało kto w ogóle słyszał u nas o tych owadach, które występowały w większych ilościach tylko lokalnie. Obecnie sytuacja diametralnie jednak się zmieniła, choć to w sumie dobry znak. Naukowcy przypuszczają bowiem, że coraz liczniejsze występowanie meszek związane jest ze stopniową poprawą jakości wody w polskich rzekach. Meszki składają jaja w wodzie płynącej, tam też żyją i rozwijają się ich larwy i poczwarki. Wszystkie stadia rozwojowe są przy tym wrażliwe na zanieczyszczenie wody, a dokładnie na nadmiar fosforanów i związków azotowych. Larwy meszek odznaczają się przy tym osobliwym wyglądem – pędzą osiadły tryb życia przyczepione do leżących w wodzie kamieni. Nadmienić trzeba, że owady te są stosunkowo płodne. Każda samica może złożyć nawet 500 jaj, zaś wykluwające się z nich larwy już po 2-3 tygodniach zmieniają się w poczwarki. Dorosłe owady wypływają na powierzchnię wody na pęcherzyku powietrza, po czym samice lecą w poszukiwaniu zapasu świeżej krwi.

,,Zdecydowanie najważniejsza jest profilaktyczna ochrona przed ukąszeniami. A tą zapewniają dostępne na rynku środki przeciwko pasożytom zewnętrznym. Producenci więk­szości sprayów, kropli spot-on czy obroży kupowanych najczęściej „na pchły i kleszcze” deklaruje, że wykazują one skuteczne działanie (zazwyczaj repelentne) również wobec latających pasożytów, takich jak komary i meszki.”

 
Jak zabezpieczyć psa?
Podobnie jak w przypadku komarów pogryzień psa przez meszki nie wolno lekceważyć, bowiem zaniedbane lub występujące w zbyt dużej ilości mogą doprowadzić do poważnych powikłań zdrowotnych, a nawet zagrożenia życia czworonoga. Przede wszystkim starajmy się ich unikać. W okresie intensywnego pojawu uciążliwych owadów ograniczmy spacery (zwłaszcza wieczorne) w pobliżu akwenów wodnych oraz w podmokłych lasach. W przypadku pogryzienia psa przez kleszcze lub komary, gdy zauważymy opuchliznę lub inne niepokojące zmiany zdezynfekujmy pokąsane miejsca i bacznie obserwujmy pupila. Gdy zauważymy dalsze niepokojące objawy (osłabienie, gorączkę) natychmiast skontaktujmy się z lekarzem weterynarii. Być może konieczne okaże się bowiem podanie zwierzęciu stosownych antybiotyków lub leków przeciwalergicznych.
Zdecydowanie najważniejsza jest jednak profilaktyczna ochrona przed ukąszeniami. A tą zapewniają dostępne na rynku środki przeciwko pasożytom zewnętrznym. Producenci wielu sprayów, kropli spot-on czy obroży kupowanych najczęściej „na pchły i kleszcze” deklarują, że wykazują one skuteczne działanie (zazwyczaj repelentne) również wobec latających pasożytów, takich jak komary i meszki. To kolejny powód dla którego specyfiki te powinny być przez nas regularnie polecane i trafiać do koszyka praktycznie każdego właściciela psa czy wychodzącego z mieszkania kota. Dodatkowo warto polecać również specjalistyczne szampony „przciwpchelne” – zawarte w wielu z nich substancje również skutecznie chronią przed ukąszeniami uciążliwych owadów.


W przypadku psów regularnie narażonych na kontakty z meszkami i komarami (np. psy myśliwskie, pracujące, psy podwórzowe) itp. obok stosowania wyżej wymienionych standardowych środków ochronnych warto polecić również dodatkowe zabezpieczanie pupila przed każdorazowym spacerem po obfitującym w owady terenie. Warto tutaj sięgnąć po środki w sprayu lub żelu oferowane stricte dla psów lub też zwykle dla koni – bardzo wiele z nich nadaje się również dla psów, zanim jednak polecimy któryś, należy się o tym upewnić uważnie czytając etykietę i wskazania producenta. Konie są o wiele bardziej narażone na ukąszenia owadów niż psy, dlatego firmy wytwarzające stosowne repelenty stosują w nich po kilka substancji czynnych o zróżnicowanym działaniu. W rezultacie na ogół są one bardzo wysoce skuteczne nie tylko przeciwko meszkom i komarom, ale również „ciężkiej artylerii” latającej, takiej jak choćby gzy, bąki, ślepaki czy jusznice (tzw. „końskie muchy”). Regularne opryskiwanie psa takim środkiem może bardzo znacznie ograniczyć ilość ukąszeń ze strony owadów.

 

,,W przypadku psów regularnie narażonych na kontakty z meszkami i komarami obok stosowania wyżej standardowych środków ochronnych warto polecić również dodatkowe zabezpieczanie pupila przed każdorazowym spacerem po obfitującym w owady terenie. Warto tutaj sięgnąć po środki w sprayu lub żelu oferowane stricte dla psów lub też zwykle dla koni – bardzo wiele z nich nadaje się również dla psów.”

 


Uwaga! Należy zawsze uprzedzać klientów – posiadaczy kotów, że wiele preparatów przeciwpasożytniczych dedykowanych dla psów i koni NIE NADAJE się dla kotów. Zawierają one bowiem substancje czynne, m.in. permetrynę, które dla kotów są toksyczne. Przeprowadzone badania wykazały, że już 1 ml 45% permetryny zastosowany na skórę 4,5 kilogramowego kota może stanowić dla zwierzęcia dawkę śmiertelną! Dlaczego tak się dzieje i coś, co nie szkodzi psom jest groźne dla kota? Przede wszystkim, koty mają większą powierzchnię ciała w stosunku do swojej masy niż psy i – szczególnie małe osobniki – otrzymują przy miejscowym podaniu o wiele większą dawkę preparatu. Do tego dochodzą czynniki metaboliczne – u kotów usuwanie permetryny z organizmu nie zachodzi tak sprawnie jak u psów. Dlatego zawsze należy dokładnie pytać klienta dla jakiego zwierzaka ma być, tak naprawdę, przeznaczony nabywany specyfik i ostrzegać, że nie każdy z nich nadaje się bezwarunkowo dla kota.

,,Uwaga! Wiele preparatów przeciwpasożytniczych dedykowanych dla psów i koni NIE NADAJE się dla kotów. Zawierają one bowiem substancje czynne, m.in. permetrynę, które dla kotów są toksyczne!”