Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w starych, dobrych czasach pies miał za zadanie szczekać na intruzów wchodzących na nasze podwórko, a powinnością kota było pilnowanie, aby w domu nie zalęgły się myszy :). Jednak druga połowa XX w. przyniosła całkowitą zmianę tych standardów, ba! można wręcz rzec, że wywróciła dawne porządki do góry nogami.

W dobie stale przyspieszającego tempa życia, zabiegania, wyalienowania i narastającej samotności człowieka domowy zwierzak urósł do rangi czworonożnego przyjaciela, a następnie awansował na pełnoprawnego członka rodziny. Błyskawicznie skorzystała na tym cała branża zoologiczna, która zanotowała gwałtowny wzrost obrotów. Nagle okazało się bowiem, że właściciele (przepraszam! opiekunowie) zwierząt są gotowi zapłacić za mnóstwo produktów, bez których wcześniej świetnie się obywali. Na tym jednak nie koniec – okazało się, że wspomniani opiekunowie są gotowi pójść jeszcze dalej, traktując zwierzaka nie jako zwykłego członka rodziny, ale oczko w głowie wszystkich pozostałych domowników (jeśli oczywiście poza zwierzakiem i opiekunem są jeszcze jacyś inni domownicy 🙂 ). Tym samym wkroczyliśmy w erę tzw. pampering trend, czyli tendencji do rozpieszczania swojego pupila. To świetna wiadomość dla całej branży, bo wróży kolejne wzrosty sprzedaży i dalszy intensywny rozwój zarówno producentów i dystrybutorów, jak i sklepów zoologicznych…


„Pet parents”
Opisywany trend daje się zauważyć już w słowach, którymi określają samych siebie posiadacze zwierząt. To już nie właściciele ani opiekunowie – obecnie w nomenklaturze anglojęzycznej bardzo popularny jest zwrot „pet parents”, czyli po prostu rodzice zwierząt. Ma to swoje uzasadnienie, bowiem wchodzące w dorosłe życie pokolenie tzw. millenialsów i osób z „generacji Z” bardzo często kupuje lub adoptuje pupila jako namiastkę dziecka czy wręcz w ramach przygotowania do przyszłego rodzicielstwa. Takiemu zwierzakowi chcą zapewnić jak najlepsze warunki, oferując mu produkty i usługi daleko wykraczające poza standardowe potrzeby przeciętnego czworonoga. Dzięki temu branża zoologiczna na całym świecie doskonale się rozwija, odnotowując rok do roku rekordowe obroty. I nic nie wskazuje na to, aby trend ten prędko uległ odwróceniu.


Objawy „pet pamperingu”

Czym objawia się „pet pampering”? W odpowiedzi na oczekiwania troskliwych „pet parents” zarówno producenci, jak i dostawcy usług dla zwierząt wprost prześcigają się w najbardziej wymyślnych sposobach ich realizacji. Zacznijmy od podstawowej potrzeby każdego zwierzaka, czyli żywienia. Wystarczy spojrzeć na półki z karmami dla psów i kotów, aby od razu zauważyć aktualne tendencje. Zwykłe karmy nie przyciągają już kupujących. Klienci, poszukując jedzenia dla swoich pupili, bardzo często implementują swoje własne poglądy i zwyczaje żywieniowe. Stąd w sprzedaży pojawiły się dziesiątki produktów bio, organic, natural, bezglutenowych czy bezzbożowych. Chcąc połechtać snobistyczne gusta kupujących i zapewnić ich pupilom wyjątkowe doznania smakowe, producenci zaczęli eksperymentować ze składnikami – obok banalnej wołowiny czy kurczaka w psich i kocich karmach zagościły ekskluzywne krewetki i homary, drogie gatunki ryb, perliczki, a nawet egzotyczne składniki, takie jak mięso strusi, bizonów, bawołów, czy kangurów.
Coraz większą uwagę przywiązuje się też do jakości składników – obecnie bardzo modne są deklaracje producenta, że są one „human-grade” (czyli takiej samej jakości jak te przeznaczone dla ludzi), pochodzą z rejonów wolnych od zanieczyszczeń, od zaprzyjaźnionych dostawców, zostały pozyskane ze zwierząt przetrzymywanych w przyjaznych warunkach (np. wolny wybieg), z ryb złowionych w sposób bezpieczny dla środowiska. Ma to uzasadnienie, bowiem coraz więcej osób zwraca baczną uwagę na to, co trafia na ich talerz (a – w konsekwencji – również do miski ich pupila) i jest gotowych zapłacić dużo więcej, jeśli pożywienie zostało przygotowane zgodnie z preferowanym przez nich światopoglądem czy filozofią żywienia.
Niestety, niekiedy te ostatnie mogą być sprzeczne z potrzebami samego zwierzęcia. Jako przykład można wymienić karmy wegetariańskie czy wręcz wegańskie, dedykowane dla psów i kotów. O ile w tym pierwszym przypadku (pies jest względnym mięsożercą) większość specjalistów nie widzi zasadniczych przeciwwskazań natury zdrowotnej, o tyle u kotów (bezwzględni mięsożercy) możliwość ich permanentnego stosowania jest bardzo kontrowersyjna.
„Zwierzęcy rodzice” lubią również wiedzieć, co dokładnie zjada ich pupil. Coraz uważniej czytają więc etykiety karm i żądają szczegółowych wyjaśnień. W odpowiedzi na to wiodący producenci karm premium wprowadzili zasadę „clean lebel”, czyli możliwie prostej i przystępnie zredagowanej etykiety, zrozumiale podającej skład karmy nawet dla osoby nieposiadającej większej wiedzy z zakresu dietetyki i technologii żywności.
Obok karm bytowych bardzo intensywnie rozwija się również rynek przysmaków dla zwierząt. Badania przeprowadzone w USA wykazały, że współczesny opiekun psa czy kota podaje mu smakołyki nawet 8–10 razy dziennie. Producenci przysmaków prześcigają się więc w kreowaniu innowacyjnych produktów wytwarzanych według tych samych trendów co karmy bytowe. Bardzo duże znaczenie ma tutaj naturalność składników. Coraz częściej jako argument sprzedażowy podkreśla się też niskokaloryczność smakołyków, mających chronić pupila przed powstaniem nadwagi.
Oczywiście karmy to nie wszystko. „Pampering trend” spowodował wykreowanie nie tylko nowej półki produktowej w praktycznie każdej grupie produktów dla zwierząt, lecz także nowych grup produktów. Wśród tych ostatnich można wymienić designerskie ubrania dla pupili szyte niekiedy przez wiodących projektantów mody, biżuterię dla zwierząt czy rozmaite elektroniczne gadżety. Na przykład nowoczesne toalety dla kotów wyposażone w liczne czujniki. Toaleta nie tylko odnotowuje częstotliwość wizyt kota, lecz także mierzy objętość wydalanego przez niego moczu czy wagę odchodów i zapisuje te dane w specjalnej aplikacji 🙂 .
W amerykańskich sklepach można także znaleźć odtwarzacze muzyki dla zwierząt czy nawet… translatory mowy zwierzęcej. Brzmi absurdalnie? A jednak – są klienci, którzy kupują takie gadżety. Przed kilku laty w ramach primaaprilisowego żartu jeden z dużych producentów podał w internecie informację, że właśnie wypuszcza na rynek pierwszy na świecie… laptop dla psów z możliwością gryzienia. Zanim opublikowano stosowne dementi, ze strony klientów posypały się liczne zamówienia…


Nie tylko sklepy
„Pampering trend” objawia się nie tylko stale poszerzającą się ofertą sklepów zoologicznych. Objął również swoim zasięgiem praktycznie wszystkie usługi dla zwierząt. A oto przykłady. W USA i krajach Europy Zachodniej jednym z najnowszych trendów jest np. grooming mobilny. Elegancki pies nie może bowiem osobiście udawać się do salonu SPA (jak jakiś pośledni czworonóg z ulicy), to salon przyjeżdża do niego, aby w domowym zaciszu mógł rozkoszować się przeprowadzanymi zabiegami upiększającymi. W odpowiedzi na tę potrzebę powstają dziesiątki firm świadczących takie usługi (zapewne wkrótce moda ta dotrze również do nas).
Na podobnej zasadzie coraz większą popularność zyskują również mobilne wizyty lekarskie. Lekarz weterynarii nie czeka już na pacjenta w lecznicy, ale udaje się bezpośrednio do jego posiadłości, aby przeprowadzić kontrolę stanu zdrowia lub zdiagnozować chorobę i przepisać niezbędne medykamenty. Należy przyznać, że jest to duża zaleta – wiele psów i kotów bardzo źle znosi wizyty w lecznicy, które są dla nich dużym stresem. W przypadku lekarza domowego ich dyskomfort psychiczny jest zapewne dużo mniejszy.
A co zrobić, jeśli rodzic zwierzaka musi wyjechać i nie ma komu się nim zająć? I na to jest rada. Na całym świecie jak grzyby po deszczu wyrastają ekskluzywne hotele dla zwierząt. Nie mają one nic wspólnego z klatką czy zamkniętym kenelem. To luksusowe przybytki, które śmiało można porównać z co najmniej pięciogwiazdkowymi hotelami dla ludzi. Zwierzę otrzymuje tam swój pokój wyposażony zgodnie z jego preferencjami (czy raczej zgodnie z preferencjami jego „rodzica”), ma zapewnioną całodobową opiekę lekarską, obecność animatora zabaw, psie SPA i wszelkie możliwe udogodnienia.
Obok hoteli bardzo mocno rozwijają się również inne usługi dla zwierząt, takie jak psie przedszkola i ośrodki szkolenia, konsultacje żywieniowe i behawioralne, a nawet gabinety psychologiczne dla zwierząt, do których można pójść ze znerwicowanym pupilem, aby pod bacznym okiem fachowca mógł pozbyć się trapiących go fobii i stresów. A ponieważ coraz więcej osób pragnie podróżować i spędzać czas wraz z psem czy kotem, również biura podróży wyszły naprzeciw tym potrzebom, oferując coraz liczniejsze oferty wczasów i wycieczek, na które można zabrać ukochanego czworonoga.
Świadectwem „pampering trendu” są również tak abstrakcyjne usługi dla zwierząt, jak… telewizja dla psów. Wielu opiekunów zostawia swoich pupili na wiele godzin w domu, gdy sami udają się do pracy. Aby zwierzę się nie nudziło, włączają mu telewizor – wiele stacji nadaje specjalne kanały dla czworonogów mające za zadanie ich zainteresować i odstresować (na marginesie – nie do końca wiadomo, czy psy są w stanie widzieć to, co dzieje się na ekranie, bowiem ich wzrok działa trochę inaczej niż nasz).
Ciekawym objawem „pampering trendu” są również rosnące w siłę usługi funeralne dla zwierząt. Psie i kocie zakłady pogrzebowe rozwijają się coraz intensywniej, oferując nie tylko tradycyjne usługi, takie jak kremacja i pochówek, lecz także bardziej finezyjne metody upamiętnienia ukochanego zwierzaka, jak np. odcisk jego łapki w specjalnym medalionie czy nawet… syntetyczny diament wykonany z jego prochów. Na popularności zyskują również ekskluzywne cmentarze dla zwierząt.


Na tym nie koniec?
Jak już wspomnieliśmy, nic nie wskazuje na to, aby w najbliższych latach pęd do rozpieszczania domowych zwierzaków miał osłabnąć. Dzięki temu prognozowany jest dalszy wzrost branży zoologicznej. W Polsce przebiega on nawet szybciej niż w krajach Europy Zachodniej i – według prognoz – w najbliższym pięcioleciu powinien kształtować się na poziomie co najmniej 3–4% rok do roku. Wynika to z faktu, że nasz rynek dla zwierząt jest stosunkowo młody – w warunkach gospodarki komercyjnej rozwija się zaledwie od 30 lat. W połączeniu z ogromną liczbą pupili zamieszkujących domy Polaków stanowi to wielką i wciąż nienasyconą grupę odbiorców z doskonałymi perspektywami do rozwoju. Aby to zobrazować, wystarczy wspomnieć, że ok. 60% psów i kotów w naszym kraju wciąż jest żywionych karmami domowymi (i nie mówimy tu o specjalistycznych dietach typu barf) i stanowi potencjalną grupę konsumentów, którzy mogą zwiększyć wielkość sprzedaży. O rozwój krajowej branży zoologicznej nie musimy się więc obawiać i z optymizmem możemy czekać na to, co przyniesie nam przyszłość. Stale rosnący w siłę „pampering trend” gwarantuje bowiem, że klientów chętnych do zostawienia w sklepie zoologicznym dużych pieniędzy tylko po to, aby maksymalnie dopieścić swoje futrzaste „dzieciaki”, z pewnością nam nie zabraknie.