Od kilku miesięcy na łamach „ZooBranży” publikujemy artykuły dedykowane dla osób, które dopiero otwierają swoje sklepy zoologiczne albo noszą się z takim zamiarem. A jak to wygląda w praktyce? Żeby uzyskać odpowiedź na te pytania, udaliśmy się do Kołobrzegu, gdzie w ciągu dwóch ostatnich lat powstały dwa wyjątkowe sklepy zoologiczne. Wyróżniają się one nie tylko ofertą, lecz także otwartością na klienta, nowoczesnym podejściem do biznesu oraz przede wszystkim miłością do zwierząt, które na co dzień towarzyszą Pani Joannie – właścicielce sklepów. Jaka jest wiec tajemnica sukcesu sklepów Megazoologiczny? Zapytaliśmy o to Państwa Joannę i Filipa Żulickich.

Bernadeta Stańko: Pani Joanno, na początek trochę przewrotne pytanie – dlaczego sklep „Megazoologiczny.pl” jest „mega”? Czy pasja i miłość do zwierzaków pomagają sprostać tej dewizie? 🙂

Joanna Żulicka, Megazoologiczny.pl: Nazwa sklepu powstała z chwilą otwarcia naszego sklepu internetowego, było to około cztery lata temu. Słowo „mega” dopiero stawało się wówczas popularne (nie wiedzieliśmy jeszcze, jak mocno popularne stanie się ono w obecnych czasach), zastępując słowo „bardzo”. Zatem pasowało, bo założeniem było otworzyć sklep zoologiczny z bardzo dużą pasją, idącą za tym bardzo dużą wiedzą, z ogromnym zaangażowaniem oraz z bardzo dużą dbałością o zaspokajanie potrzeb niemal każdego klienta. Megaobsługa, megapodejście, megatowary (najwyższej jakości, wyselekcjonowane), mega, czyli przeciwność kompromisów, a zamiast tego – zdecydowana strategia celująca głównie w dobro docelowego klienta, tj. zwierzaka, który dla nas jest z tego wszystkiego najbardziej mega. Myślę, że zawarłam w tym odpowiedź na drugą część pytania, czyli oczywiście: tak, pasja i miłość do zwierzaka nie tylko pomagają sprostać tej dewizie, lecz także bez niej nie udałoby nam się to tak mega 🙂 .

BS: Jak wygląda oferta Państwa sklepów? Pod jakim kątem są dobierane produkty, które trafiają na półki?

Filip Żulicki, Megazoologiczny.pl: Staramy się wyszukiwać nowinki, w tym celu wielokrotnie jeździliśmy na różnego rodzaju targi, krajowe i zagraniczne. Asortyment dobieraliśmy również wsłuchując się w potrzeby klientów, oczywiście w zgodzie z polityką firmy, jednocześnie kierując się przede wszystkim dobrem zwierząt i określonym stylem. Na bieżąco śledzimy również media i fora, gdzie pada sporo informacji na temat potrzeb oraz użyteczności produktów. Ostatnie, czym się kierujemy, to sugestie przedstawicieli handlowych, bo tu potrzeba przede wszystkim obiektywnej oceny jakości produktu i ostatecznej weryfikacji przez klienta docelowego.

BS: Jest Pani bardzo energiczną i otwartą osobą, czy to pomaga w budowaniu społeczności klientów?

JŻ: Zdecydowanie tak, bo podstawą obsługi klienta jest komunikatywność, otwartość i umiejętność szybkiego reagowania na potrzeby kupujących oraz dynamicznego dopasowywania się do różnych sytuacji. Zarówno gdy pracuje się przy obsłudze bezpośrednio i na żywo, jak i zdalnie, reagując na sygnały i informacje przekazywane przez członków zespołu.

BS: Czy to prawda, że w ofercie Pani sklepów są liczne produkty niedostępne w innych sklepach zoologicznych?

JŻ: Tak, staramy się dobierać asortyment w taki sposób, żeby był dość unikalny – jak wiemy, to właśnie wyjątkowość produktów niejednokrotnie decyduje o wyborze danego sklepu przez klienta, w tym gąszczu konkurencji w naszym kraju to czasami nie tylko najlepsza, ale i jedyna droga do sukcesu. Nadmierne obniżanie cen jest dość słabe, niestety, jednak czasami wygląda, jakby to był jedyny pomysł przedsiębiorcy w tej branży na sprzedaż swojego towaru. Zamiast tego trzeba wytężyć głowę i ruszyć wyobraźnią, żeby się wyróżnić, a jednym ze sposobów jest właśnie unikalny asortyment, tym bardziej że na rynku jest obecnie tak ogromna różnorodność produktów, że naprawdę jest w czym wybierać!

BS: Bardzo dużą wagę przywiązują Państwo do wyboru odpowiednich doradców w sklepie. Jacy ludzie tworzą Wasz zespół?

JŻ: Stworzyłam w Megazoologicznych miejsca pracy w taki sposób, żeby realizować naszą wizję i misję, w ściśle określonym klimacie i kierunku. Do naszego zespołu trafiają lub są w stanie utrzymać się tylko ludzie, którzy mają i kochają własne zwierzaki i doskonale dzięki temu rozumieją potrzeby naszych klientów oraz potrafią zaangażować się na odpowiednim poziomie. Naszym mottem jest bowiem „Tylko to, co najlepsze, jest wystraczająco dobre”. Jednakże, ponieważ jak wiadomo wyjątki potwierdzają regułę, zdarzyło się i odwrotnie – nasz najlepszy jak dotąd członek zespołu, Dawid, trafił do nas, nie mając pod opieką żadnego zwierzaka, ale z czasem klimat panujący w naszej firmie tak mu się udzielił, że najpierw pod jego skrzydła trafiła adoptowana od nas króliczka Lola, a następnie do rodziny dołączył jego ukochany „synuś” – chihuahua Henry .
Nasz zespół tworzą ludzie z pasją, i nie chcę, by brzmiało to jak wyświechtany i tak mocno w ostatnich czasach nadużywany frazes, bo jest to najprawdziwszy fakt i zarazem podstawa. Nieodzowne w tym wszystkim jest też zaangażowanie oraz dojrzałość, bowiem chcemy w naszym zespole tylko osób dorosłych (a wcale nie wiek o tym świadczy, jak się niejednokrotnie okazuje), czyli takich, którym nie trzeba tłumaczyć, po co przychodzą do pracy, zwłaszcza w takiej branży jak nasza, która – bądź co bądź – do mało wymagających nie należy. Nie chcemy zatem ludzi, z którymi trzeba obnosić się jak z jajkiem, bo to właśnie oni mają umieć znaleźć w sobie dość empatii, by móc zająć się drugim człowiekiem (naszym klientem) i odgadnąć oraz wypełnić potrzeby jego zwierzaków. Nie chcemy też takich, których trzeba jakoś specjalnie czy dodatkowo motywować, bo człowiek z pasją to taki, który rozumie naszą misję i sam wie, na czym ona polega, sam czuje powołanie, by ją realizować. Nasz zespół składa się również z osób uniwersalnych zadaniowo, rzetelnych, sumiennych, elokwentnych oraz rozwojowych. Daję członkom naszego zespołu dużo suwerenności, między innymi w samoorganizacji własnej pracy, oczywiście w oparciu o wspólną filozofię i narzędzia w firmie, i oczekuję samodyscypliny i kreatywności – póki co, okazuje się, że choć ciężko takie bryłki złota wyszukać i trzeba sporo piasku w tym celu przesiać, to jednak jest to możliwe i warto się natrudzić. Nie należy obawiać się zwalniać szybko, jeśli tylko ktoś okazuje się nie pasować do zespołu opartego na określonych przez nas wartościach, bo ludzie z tzw. braku laku tylko niepotrzebnie blokują miejsca prawdziwemu złotu 🙂 . Nasz zespół składa się tylko z najlepszych!
W tym miejscu chciałabym wspomnieć o roli mojego męża – to w sumie dzięki niemu właśnie mogłam rozwinąć się w branży, i to dzięki niemu zaczęłam przygodę biznesową na tym polu. On – biznes, ja – pasja, w ten sposób zrodził się biznes oparty na pasji. To właśnie mój mąż – największy przyjaciel i mentor, nauczył mnie wszystkiego od podstaw, od spraw formalno-prawnych, jak prowadzić firmę, przez wyjazdy na targi, zawsze jest przy mnie, zawsze mi partneruje i wspiera, mimo że prowadzi własną działalność w innej branży. Każdego dnia znajduje czas, żeby wpierać nasz rozwój i rozwijać nasze biznesy. Inspiruje mnie, pobudza moją kreatywność, podpowiada, nakierowuje, czasami krytykuje i mobilizuje. Wspólnie poszukujemy rozwiązań i wspólnie pokonujemy trudności, razem budujemy i tworzymy nasze sklepy oraz koncepcje. Zawsze liczę się z jego zdaniem, bo to bardzo inteligentny człowiek z ogromną wiedzą i doświadczeniem, zarówno w branży, jak i wszechstronnie. I w takim zespole to można działać 🙂 .


BS: Jakie szkolenia, według Państwa, powinien odbyć nowo zatrudniony doradca w sklepie zoologicznym?

JŻ: Takie, które niestety obecnie nigdzie praktycznie się nie odbywają: szkolenia z zakresu typów osobowości klientów, technik sprzedaży i procesów reklamacyjnych, metod radzenia sobie z klientem wymagającym, merchandisingu. Na szczęście jest chociaż taki miesięcznik branżowy jak ten i chociaż tu można czasami odesłać pracownika, aczkolwiek w dzisiejszych czasach mało kto się chce garnąć do czytania, nawet jeśli od tego zależy wysokość wynagrodzenia czy w ogóle przyszłość w danej firmie… Ale jak mówiłam, takich osób nie potrzebujemy, więc szukamy tylko przeciwieństw, które chętnie skorzystałyby z takich szkoleń, gdyby tylko one istniały. Natomiast pojawiła się właśnie bardzo jeszcze świeża koncepcja, na razie dopiero między nami – administratorami, największej grupy zrzeszającej sklepy zoologiczne Polsce, której założycielem był śp. Michał Jarzyński, niesamowicie wartościowy człowiek, który został odebrany temu światu w wieku zaledwie 33 lat i który nawet nie dowie się, niestety, jak dobrą i pożyteczną w skali kraju sprawę zapoczątkował, ale my mu tego nie zapomnimy, i dlatego o tym też mówię. Dzisiaj prowadzę tę grupę wspólnie z niesamowicie interesującym człowiekiem, barwną i elokwentną postacią, wulkanem energii i pomysłów konsekwentnie wcielanych w życie z natychmiastowym przełożeniem na bardzo wartościowe dla całej naszej branży efekty – panem Marcinem Śliżewskim vel Tintoskim, właścicielem sklepu Zooklub Vetopedia w Szczecinie przy ul. Piastów 71. Koncepcja ta, mamy nadzieję, już niedługo ujrzy światło dzienne i na zawsze zmieni wymiar i obraz handlu w branży zoologicznej w naszym kraju, ale na razie nie będziemy zdradzać więcej szczegółów, pozostawię to jeszcze chwilę naszą słodką tajemnicą 🙂 .

BS: Co powinien zrobić właściciel sklepu, żeby zapobiec częstej rotacji pracowników?

JŻ: Obawiam się, że mimo ponad 10 lat doświadczenia w rekrutowaniu i zatrudnianiu, nie znalazłam jeszcze na to pytanie ani jednoznacznej odpowiedzi, ani złotego środka. Wciąż uczę się się tej sztuki, poznawania ludzi i wyszukiwania tych z pasją i zaangażowaniem. Stosowaliśmy już chyba wszystkie metody: wysokie wymagania i niskie wymagania, pensje rosnące wraz z kompetencjami lub pensje na wyrost, prowizje i premie uznaniowe, pochwały, pochwały wraz uwagami na tzw. kanapkę czy też sposobem „nabierania czekolady z filiżanki” lub bez metod, po prostu „pogadać po ludzku”. Niestety, w dobie tak wielu różnorodnych możliwości przebierania w ofertach pracy, gdy młody człowiek zwany millenialsem (aczkolwiek niestety i niektórzy 40-latkowie nauczyli się obecnie przyjmować takie same postawy) jest przyzwyczajony do dostawania, czego tylko zechce, i to od ręki, do samych „lajków”, i tym samym nie potrafi przyjąć zwykłej uwagi jako co najmniej obrazy majestatu, do bycia epicentrum uwagi i troski, który czyni łaskę pracodawcy, że ten może mu zapłacić, i to nawet nie za samą pracę, a za fakt, że w ogóle uraczył nas swoją obecnością… Tak, tak, może to brzmi przesadnie, ale tu, na Pomorzu, w mieście takim jak Kołobrzeg, gdzie nie brak ofert w usługach, a pracy sezonowej zawsze w bród, niestety praktycznie w każdej branży pracodawcy spotykają się z dokładnie tymi samymi zjawiskami i płynącą z tego równie częstą rotacją… Moim ostatnim pomysłem na uniknięcie częstej rotacji było… niezatrudnianie. Tak, poważnie mówię… Musiałam po tych wszystkich latach już odpocząć od nowych prospektów i tej syzyfowej pracy, w której poświęcasz człowiekowi mnóstwo energii i czasu, żeby go wdrożyć, co oczywiście wiąże się również nierozłącznie z nakładami finansowymi, a on przychodzi tylko przezimować albo po prostu nie szuka niczego stałego i obraca się na pięcie po dwóch miesiącach, czasami nawet niemalże albo i dosłownie z dnia na dzień… Chyba zatem jedynym sposobem jest, jak odpowiedziałam wcześniej, „przewalić tonę piasku i odnaleźć swoje bryłki złota”… Bo jeszcze są na tym świecie ludzie szanujący pracę i wartości i w ogóle rozumiejący, że do pracy przychodzi się czasami popracować 🙂 . I nie należy się zanadto przywiązywać do nowego pracownika ani nie można dopuścić, żeby nam zależało bardziej niż pracownikowi – to im musi zależeć, dopiero wtedy taka współpraca ma szansę zaowocować na dłużej.

BS: Pani Joanno, co może Pani poradzić osobom, które planują otworzyć swój pierwszy sklep zoologiczny? Na co powinni zwrócić uwagę?

JŻ: Gdy mój mąż otwierał swój sklep zoologiczny, a było to ponad 17 lat temu, sytuacja na rynku i nastroje w branży były zupełnie inne… Hurtownie dawały elastyczne terminy i duże kredyty kupieckie na start, w późniejszych latach doszła do tego infrastruktura – praktycznie każdy uposażał sklep we własne firmowe regały i ekspozytory, firmy inwestowały również w wystrój sklepu naprawdę czasami ogromne pieniądze. Można więc było rozpocząć działalność nawet z niskim budżetem.
Ale nastała pandemia… Gdy jeszcze niedawno, bo w 2019 roku w kwietniu, otworzyłam nasz własny pierwszy sklep stacjonarny, też jeszcze udało mi się wynegocjować sporo fajnych warunków. Nawet gdy otwierałam drugi sklep w lipcu 2020 roku, również kilka firm było otwartych na kooperację, mimo to już nie udało się tego dokonać, mając tylko 20–40 tys. zł własnych środków na start. Na pierwszy swój sklep na start potrzebowałam już 140 tys. zł – reszta to kredyty kupieckie, ale już dość krótkie w większości przypadków, bowiem termin spłaty kredytu 30 dni na zatowarowanie, a czasami i 14 dni (!) to w porównaniu z poprzednimi latami, gdy standardem było 30–90 dni. Dodatkowo teraz wiele sklepów plajtuje, więc zarówno hurtownie, jak i dystrybutorzy nie chcą dawać już prawie nic na kredyt, a nawet regularne zakupy preferuje się za przedpłatą lub pobraniowo… Zatem nastały obecnie ciężkie czasy na zakładanie swojego pierwszego sklepu zoologicznego. Podsumowując, zasadniczo odradzam to osobom bez sporego wkładu własnego na start… Jak wspomniałam, są to obecnie setki tysięcy złotych.

Oprócz tego bardzo ważne jest dokonanie uprzedniego rozeznania okolicy oraz typu klienta, żeby odpowiednio dopasować ofertę. Na naszej grupie bardzo często pojawia się pytanie „Jaką karmę polecacie do wprowadzenia do sklepu?”, co świadczy o znikomej wiedzy na temat branży… Zatem konieczna jest edukacja i jeszcze raz edukacja, chociażby czytanie takich czasopism jak „ZooBranża”, śledzenie forów, studiowanie asortymentu na rynku, czym się od siebie różni, bo przede wszystkim najpierw należy sobie samodzielnie odpowiedzieć na kilka kluczowych pytań, a potem dopiero rozważać otwarcie sklepu. Otwieranie sklepu bez podstawowej choćby wiedzy jest obarczone dużym ryzykiem i nie polecam takiej kolejności działań.


BS: Mimo nawału obowiązków zawodowych angażują się Państwo w liczne akcje mające na celu poprawę dobrostanu zwierząt – od czego się zaczęło?

JŻ: Nie nazwałabym tego licznymi akcjami, ale na pewno dość konkretnymi. Należą do nich głównie działania związane z HPZ (Hotele Przyjazne Zwierzętom). Staramy się również pomagać tutejszej fundacji „Ogon do góry”, wspierać wolontariuszy, przez jakiś czas promowaliśmy również psy do adopcji na naszej stronie sklepu internetowego. Prowadzę też stronkę na Facebooku „przyjaznezwierzetom”, gdzie staram się udostępniać psy i koty do ­adopcji. Ale to takie standardowe działania, które prowadzi chyba każdy sklep w Polsce. Natomiast akcja HPZ to coś większego. Jesteśmy jej pomysłodawcami, patronami i realizatorami – z racji tego, że nasza siedziba znajduje się w kurorcie, pomagamy hotelom propagować ideę wspólnego podróżowania ze zwierzętami, zapobiegając tym samym ich porzucaniu w okresach urlopowych. W tym celu nieodzowny w projekcie okazuje się udział naszych dostawców – w zamian za gratisy wedle uznania, z których tworzymy powitalne pakiety dla gości hoteli, nasi kontrahenci mogą zareklamować się w całym kraju, a nawet poza jego granicami. Są to działania typu win-win dla każdej ze stron: hotelu – klienta – jego zwierzaka – naszego sklepu – naszych kontrahentów. Idea pożyteczna i szlachetna, zatem oczywiście zachęcamy wszystkich naszych dostawców do współpracy!

BS: Jak ocenia Pani polską branżę zoologiczną? Jak zmieniała się na przestrzeni ostatnich lat. Co – Pani zdaniem – należałoby w niej udoskonalić?

JŻ: Na przestrzeni lat na pewno sporo się wydarzyło, polski rynek zoologiczny rozrósł się bardzo, poszerzył o nowe marki i producentów, zwiększył się eksport i import, a przede wszystkim wzrosła świadomość klienta docelowego. Internet zdominował handel, na rynek weszły zagraniczne kapitały. Trzeba zjednoczyć polskich producentów i sklepy, żeby wspólnie stawić temu czoła. Niestety, niektóre hurtownie nie idą z duchem czasu, zatrzymały się na poziomie sprzed 20 lat i ubolewam, że w dobie cyfryzacji niektórym kontrahentom wciąż nie mieści się w głowie automatyzacja przepływu danych w dokumentach. Największą bolączką branży, z punktu widzenia sklepów zoologicznych, w których imieniu pozwolę sobie przemówić, mając wiedzę z naszej grupasklepyzoologiczne.pl, jest jednak podejście do nas jak do klienta końcowego. Zamiast o nas dbać i doceniać (wszak to z naszych pieniędzy funkcjonują), próbują nas zdominować, narzucając w sposób bezdyskusyjny swoją wolę, czyli brak dialogu, brak kultury biznesu, która jest normalnością spotykaną przy współpracy z zagranicznymi kontrahentami, a u nas wciąż to jeszcze bardzo mocno kuleje …

BS: Co Pani sądzi o możliwościach, które daje aplikacja MyPetStory? Jak kanał mobilny może wpłynąć na rozwój branży zoologicznej w Polsce?

JŻ: Działając w jakimkolwiek biznesie, bardzo ważne jest, żeby być zawsze otwartym na nowe możliwości, po to by móc z nich skorzystać. Jest to pierwsza tego typu aplikacja w naszej branży, więc jestem pełna nadziei, że jej funkcjonalność i atrakcyjność spełni oczekiwania nie tylko sprzedawców, lecz podniesie także świadomość konsumentów w opiece nad pupilem, m.in. dzięki bardzo wartościowym artykułom pana Pawła Zarzyńskiego. Oczywiście czas pokaże, jak będzie, ale osobiście jestem pozytywnie nastawiona.

BS: Za co Wasi klienci kochają Megazoologiczny.pl i co sprawia, że stale tu powracają?
To, za co nasi klienci nas kochają, jest napisane w wielu miejscach 🙂 : w opiniach popularnych porównywarek, gdzie mamy nierzadko ocenę 5.0 lub niewiele poniżej, na łamach google pages, na Facebooku. W rankingu w naszym mieście jesteśmy numerem 1. Z tych ocen wynika, że kochają nas za rzetelność, za dbałość, za szybką i dokładną realizację zamówień, za świetny kontakt, czyli za holistyczne podejście do klienta. Atmosfera i wygląd sklepów: estetyka, dobre doświetlenie sklepu, intuicyjny układ towarów, kolorystyka – to nas wyróżnia i sprzyja powrotom klientów. Jednak przede wszystkim relacje z klientami są istotą rzeczy, i to głównie za to klienci nas kochają 🙂 . Jak się lubi to, co się robi, a tak jest, gdy praca wynika z Twojej pasji, to nie trzeba stosować żadnych specjalnych technik. Ten biznes powstał z miłości do zwierząt, więc podchodzimy do tego wszystkiego naturalnie, nie staramy się sztucznie dopieszczać klienta, a wspólnym mianownikiem jest zafiksowanie na punkcie zwierzaków. Stanowi ono fundament naszych relacji, bo mówimy tym samym językiem.

BS: Pani Joanno i Panie Filipie, dziękujemy za rozmowę. Życzymy nowych inspiracji, lojalnych klientów i do zobaczenia na otwarciu kolejnego sklepu 🙂 .

Adresy:

MEGAZOOLOGICZNY.PL 1
ul. Zwycięzców 14
78-100 Kołobrzeg

MEGAZOOLOGICZNY.PL 2
ul. Koralowa 5
78-100 Kołobrzeg (Radzikowo)