Zmiany klimatu, zwłaszcza kwestie zmian średniej temperatury oraz susze czy intensywne opady, dotyczą różnych obszarów również w Europie. Wpływają one na systemy chowu zwierząt gospodarskich, uprawy roślin, ale też zwiększają ryzyka zoonoz i nowo pojawiających się chorób, związanych także z wektorami chorób, takimi jak owady czy kleszcze. W związku z tym można się spodziewać nie tylko kontynuacji problemów zdrowotnych u psów i kotów, które znane są od dawna i których objawy nauczyliśmy się rozpoznawać, co pozwala na szybszą interwencję weterynaryjną, lecz także nowych wyzwań diagnostycznych i leczniczych.

Jak ocieplenie klimatu wpływa na kleszcze?

Rozwój kleszczy jest zależny od dostępu pokarmu i warunków środowiskowych. Każde stadium rozwojowe (larwa, nimfa, osobnik dorosły) żeruje na żywicielu raz, odpada i przeobraża się do kolejnej formy rozwojowej – mogą czekać na posiłek nawet do pół roku. Larwy spotyka się na powierzchni gruntu i na roślinach, niekiedy tworzą gęste skupiska, tzw. gniazda. Larwy żerują 3–5 dni na drobnych ssakach i ptakach, ale były też izolowane nawet z jaszczurek! Czas potrzebny na rozwój larw skraca się wraz ze wzrostem temperatury (14°C – 23 dni, 30°C – 4 dni). Przekształcanie się larw w nimfy może trwać od 1 do 7 miesięcy. Nimfy lubią drobne i średnie ssaki (ale też np. jeleniowate) oraz ptaki wróblowate, na których żerują 4–7 dni. W czasie łagodnych zim można obserwować zjawisko synchronizacji występowania w tym samym czasie larw i nimf, a konsekwencją tego jest zwiększenie transmisji oraz chorobotwórczości (wirulencji) zakażeń odkleszczowych. Dorosłe samice żerują 1–2 tygodnie, wysyłając sygnały feromonowe do innych osobników – skupiskowe dla innych samic (informując o źródle pokarmu) oraz sygnały zapachowe dla samców. Zdarzały się sytuacje, że na ludziach czy psach znajdowano wszystkie trzy formy rozwojowe. Przyjmuje się średnio, że w Europie rozwój jednego pokolenia kleszcza trwa od roku do siedmiu lat, a w Polsce średnio trzy lata! Kleszcze zimują w stadium nimfalnym, ale zdarza się im przetrwać chłody również w innych stadiach, pod ściółką czy płytko pod ziemią. Narzekamy na obecny atak zimy, ale w odniesieniu do ograniczania inwazji jest on korzystny. 

Globalne ocieplenie wpływa na łagodniejsze zimy. Efekt przeciwkleszczowy niskiej temperatury jest wydajniejszy, czyli kumulujący, gdy ochłodzenie trwa dłużej. W badaniach wykazano efekt letalny temperatury -10°C utrzymującej się przez 30 dni. Odporność kleszczy na zimno rośnie wraz z ich dojrzewaniem, ale nawet nimfy są w stanie przetrwać dobę w temperaturze -18°C!

Wzrost średnich rocznych temperatur powoduje rozchwianie cyklu rozwojowego kleszczy, wyłączenie zimowej synchronizacji i rozmycie szczytów aktywności. Kleszcze zaczynają być aktywne, gdy powinny hibernować. W Polsce kleszcz pospolity Ixodes ricinus zaczyna być aktywny pod koniec marca. Temperatury 4,5–15.5°C szczególnie zachęcają je do wspinania się na trawy i krzewy, w tych temperaturach są też szybciej gotowe do żerowania po kolejnym linieniu. Prognozy klimatyczne opracowane dla Europy na XXI wiek wskazują na sukcesywny wzrost średniej temperatury powietrza. Dla większości obszaru Polski średnia temperatura roczna w tym czasie wzrośnie o ok. 3,5°C w stosunku do lat 1961–1990. Dziewięć ostatnich lat w było najcieplejszymi w historii Ziemi, a lata 2022 i 2023 były oceniane jako najgorętsze w Europie. Coraz częściej obserwuje się tzw. ekstremalne zjawiska pogodowe.

Skutkiem ocieplenia są wydłużenie okresu wegetacyjnego roślin w niektórych rejonach geograficznych, ekspansja roślinności specyficznej dla ciepłych rejonów, wzrost nasłonecznienia, a w innych ograniczenie wzrostu roślin. Wskazuje się, że pustynnienie może wypierać kleszcze z rejonów tropikalnych i będą one silniej dokonywać ekspansji na bardziej wilgotne środowiska, które stwarzają idealne warunki dla ich rozwoju. W modelach prognostycznych przewiduje się 3,8% ekspansję środowiskową kleszczy w Europie (zwłaszcza w Skandynawii, krajach nadbałtyckich i na Białorusi). Temperatura otoczenia i wielkość opadów wpływają na choroby przenoszone przez wektory poprzez wpływ na przeżywalność nosicieli, tempo ich reprodukcji, rozmieszczenie i liczebność, a także intensywność i czasowy wzorzec aktywności gatunków wektorowych (np. częstość ukąszeń) oraz wskaźniki przeżywalności i rozmnażania patogenów w obrębie gatunków wektorowych. Jako czynniki wzrostu przypadków chorób odkleszczowych wskazuje się także wzrosty populacji zwierząt dziko żyjących, zwierząt leśnych i ptaków i ich migracje. Miasta przyciągają też innych żywicieli kleszczy, jak jeże, wiewiórki, kuny czy lisy, jenoty, a zwiększona liczba żywicieli sprzyja sukcesowi rozprzestrzeniania się tych pajęczaków (baza pokarmowa). Istotny jest także wzrost populacji gryzoni – szkodników sanitarnych – w obszarach miejskich. W ostatnich latach pojawiła się hipoteza naukowa na temat „śledzenia środowiska” (ang. environmental tracking), według której migracja żywicieli umożliwia pasożytom odnalezienie środowiska sprzyjającego transmisji przez cały rok.

Nowo pojawiające się wektory i zagrożenia

Terminem „choroby wektorowe” (ang. VBD – vector borne diseases) określa się jednostki o pasożytniczej etologii, przenoszone przez stawonogi – kleszcze, pchły czy komary.  Szerzenie się chorób wektorowych jest najważniejszym problemem zdrowotnym zmian klimatycznych. Monitoruje się występowanie tych chorób, ponieważ wiele z nich zagraża także człowiekowi. EFSA wraz z ECDC w 2014 roku zainicjowała powstanie VectorNet – czyli bazy danych wektorów, które mają wpływ na zdrowie człowieka i zwierząt oraz chorób przez nie przenoszonych. Inicjatywa VectorNet była kontynuowana w latach 2019–2023, a utrzymywana wspólna baza danych pozwala śledzić rozmieszczenie wektorów i patogenów na terenie Europy i w basenie Morza Śródziemnego oraz tworzyć mapy wektorów.

Nosicielami choroby o szczególnym znaczeniu dla Europy i człowieka są komary tygrysie Aedes albopictus (wektor wirusa Chikungunya, dengi i dirofilariozy), komary Aedes aegypti (wektor gorączki Chikungunya, dengi, żółtej gorączki i zika), komary Culex (wektor gorączki zachodniego Nilu), muchówki (leiszmanioza). Denga, choroba zakaźna obecna niegdyś tylko na niewielkim obszarze Azji, dziś występuje już na kilku kontynentach. Jest też obecna w Europie, Hiszpanii, Grecji oraz we Francji i Włoszech. 

Na przykład jeśli chodzi o psy, pasożyty z gatunku D. immitis (wywołują dirofilariozę sercowo-płucną) występują endemicznie, a wysoka zachorowalność jest odnotowywana wzdłuż rzeki Missisipi, szczególnie narażone są psy podwórzowe, w stanach południowych zachorowalność sięga nawet 50% populacji. Wskaźnik transmisji zależy od gatunku komara – wektora, ale ze względu na ocieplenie klimatu pasożyty dotarły nie tylko do Kanady, Ameryki Południowej czy Australii, lecz także na południe Europy. Pasożyt jest również niebezpieczny dla człowieka. W Polsce w badaniach kompleksowych wykazano obecność psów zakażonych dirofilariozą we wszystkich województwach. Rozprzestrzenianie się tego pasożyta w Europie może być związane z ekspansją dzikich ssaków drapieżnych, np. szakali, szopów czy jenotów, oraz ekspansją komarów, które przy zmianach klimatu mogą zasiedlać szerokości geograficzne wcześniej dla nich niedostępne.

W naszych warunkach klimatycznych wskazuje się, że nadal głównym wektorem chorób zakaźnych i inwazyjnych są kleszcze. Na całym świecie rozpoznano około 900 gatunków kleszczy, w samej Europie występuje ich 77.

Ciepłolubne gatunki kleszczy zaczęto stwierdzać na terenie Polski. Co prawda pojawiały się one już wcześniej, ale sporadycznie. W ciągu ostatnich lat stwierdzane są liczniej i wiąże się to właśnie z ocieplaniem klimatu, a także z ruchem turystycznym oraz podróżowaniem ze zwierzętami towarzyszącymi. Jednym z gatunków typowych dla południowej Europy jest kleszcz nożycogłaszczki Haemaphysalis concinna, którego ekspansja zaprowadziła na teren Wielkopolski i Dolnego Śląska, prawdopodobnie dotarł tam z Niemiec, przeniesiony przez gryzonie. W Niemczech zaobserwowano także inny egzotyczny gatunek, kleszcza wędrownego Hyalomma marginatum, co najmniej dwa razy większego od naszych europejskich pajęczaków. Został prawdopodobnie przeniesiony przez dzikie ptaki, ponieważ larwy gnieżdżą się w ptasich piórach. Kleszcze te najchętniej żerują na koniach, i to właśnie na koniach odkryto je w Niemczech. Wykazują inny behawior niż kleszcze europejskie, są w stanie samodzielnie pokonać 100 metrów w poszukiwaniu żywiciela.

Hepatozoonoza

Jednak największe znaczenie w ostatnich latach w odniesieniu do nowo pojawiających się chorób na terenie Polski ma przenoszony przez kleszcza psiego Riphicephalus sanguineus pierwotniak pasożytniczy Hepatozoon canis. Stanowił on wyzwanie diagnostyczne dla naukowców i lekarzy weterynarii w Polsce. Hepatozoonoza jest częstą chorobą psów w rejonie śródziemnomorskim. Przypadki inwazji w Europie Środkowej dotyczyły dzikich drapieżników, jak szakal złocisty czy lis rudy, i odnotowywano je w Czechach, na Słowacji, Węgrzech, w Ukrainie i Niemczach. W Polsce prawdopodobnie wiele przypadków tej choroby u psów nie rozpoznano z powodu braków odpowiedniej diagnostyki. Choroba ma dość nieswoiste objawy i zwykle w pierwszej kolejności podejrzewa się u psa babeszjozę. Kiedy w testach nie wykrywa się zakażenia Babesia canis, przyczyny choroby często pozostają niewyjaśnione. Liczba przypadków rośnie, a do badań nad hepatozoonozą w Polsce włączyli się naukowcy. U psów stwierdzano objawy ciężkiej anemii, letarg oraz wyniszczenie organizmu i kacheksję. Objawy są intensywniejsze u zwierząt starszych. Pierwszy przypadek zanotowano w Ostrowcu Świętokrzyskim w 2021 roku. Przyczyna choroby została zidentyfikowana na drodze analiz prób krwi metodami molekularnymi. Dzięki zaangażowaniu środowisk naukowych analizy zostały rozszerzone także na wilki i w ich populacji stwierdzono osobniki zarażone pierwotniakiem. Ze względu na wzrost liczby przypadków hepatozoonoz u psów wskazuje się, że choroba ta może stać się problemem w Polsce i konieczna jest edukacja opiekunów oraz wzrost świadomości lekarzy weterynarii, jak również poszerzanie diagnostyki chorób odkleszczowych. Co ciekawe, w odróżnieniu od innych chorób przenoszonych przez kleszcze Hepatozoon nie dostaje się do organizmu żywiciela poprzez krew, po wgryzieniu się kleszcza w skórę. Do zarażenia dochodzi poprzez zjedzenie zarażonego pierwotniakiem kleszcza – np. kiedy pies się wylizuje czy wygryza albo kiedy ma tendencję do zjadania padliny i skonsumuje padłe zarażone zwierzę. Takie źródło jest też najbardziej prawdopodobną przyczyną transmisji pierwotniaka w populacji dzikich psowatych, wilków, a także lisów czy szakali. Szakale złociste na stałe już zagościły w Polsce, trwają badania nad ich populacją. Nie są uznane za gatunek obcy inwazyjny, migrowały do naszego kraju same, pojawiły się w 2015 roku. Ten drapieżnik jest żywicielem prawie 200 gatunków pasożytów, które mogą być groźne dla innych zwierząt i człowieka (np. Giardia, włośnie, Toxocara, motyliczka Alaria alata). U polskich wilków wykrywano już inne choroby odkleszczowe, jak anaplazmozę i babeszjozę.

Ixodes ricinus

Kleszcz psi, jak już wspominano, jest najpowszechniej występującym kleszczem w Polsce. Na niektórych obszarach gęstość jego występowania wynosi 100 osobników na 100 mkw.! Choroby przenoszone przez kleszcze I. ricinus doskonale znamy, przenoszone są między różnymi pokoleniami i/lub stadiami rozwojowymi w cyklu życiowym pajęczaków, a do gospodarza trafiają wraz ze śliną. Pojedynczy kleszcz może przenosić więcej niż jeden patogen, co często prowadzi do występowania nietypowych objawów klinicznych. Już sama obecność licznych kleszczy i długotrwałe utrzymywanie się na powłokach ciała zwierzęcia może prowadzić nawet do niedokrwistości. Rozdrapane i zakażone rany mogą się zmieniać w mikroropnie.

Jednak warto podkreślić także, że I. ricinus może się przyczyniać do rozprzestrzeniania nowych patogenów w Europie i w Polsce. Jednym z nich jest wewnątrzkomórkowa Gram-ujemna bakteria Neoehrlichia mikurensis, wykazująca tropizm do komórek śródbłonka naczyniowego. Przyjmuje się, że jest spokrewniona z riketsjami wywołującymi anaplazmozę czy erlichiozę. Głównym rezerwuarem są gryzonie. Choroba jest groźna dla psów i ludzi, zwłaszcza dla osobników z immunosupresją. Prewalencja na terenie Europy kształtuje się na poziomie 1–26% i widzi się konieczność wprowadzenia monitoringu neoerlichiozy.

Zmiany warunków klimatycznych na kontynencie europejskim będą się nasilać, co stwarza dalsze ryzyko pojawiania się nowych, nieznanych dotychczas na tym obszarze inwazji i chorób wektorowych. Aby skutecznie im zapobiegać, warto edukować opiekunów, że konieczne jest stosowanie właściwej całorocznej profilaktyki przeciwko pasożytom.