W humanizacji zwierząt często podkreśla się przenoszenie przez opiekunów swoich zwyczajów i preferencji na podopiecznego. Dotyczy to również stylu życia oraz sposobu odżywiania. Stąd coraz częściej obserwujemy zmiany w branży pet food, która stara się odwzorowywać trendy z żywienia człowieka.
Ponieważ styl życia i świadomość społeczna czy też względy etyczne są ze sobą powiązane, to również wśród opiekunów zwierząt, zwłaszcza z młodszych pokoleń, dominuje nastawienie bardziej prośrodowiskowe i dbanie o planetę. Ma to przełożenie na wybór diety i jest nazywane dietą planetarną, czyli przyjazną planecie. Coraz większy odsetek konsumentów deklaruje, że stara się ograniczać jedzenie mięsa – należą oni do flexitarian.
Tekst: dr Joanna Zarzyńska
Czym jest flexitarianizm?
Flexitarianizm (terminologia oparta na angielskim słowie flexible – elastyczny; FX) często nazywany jest też elastycznym wegetarianizmem, a do jego odmian zalicza się semi-wegetarianizm (SVD). Za jego twórcę uznaje się Dawna Jacsona Blatnera. Termin „flexitarian” trafił do słownika języka angielskiego już w 2014 roku! Wręcz mówi się o tym, że nie jest to dieta, ale styl życia. Nie ma tu odgórnie narzuconych ilości kalorii ani sztywnego planu żywieniowego, zakłada się zwiększenie ilości produktów roślinnych w diecie, a jedzenie mięsa tylko okazjonalnie, np. na specjalne okazje. Według naukowców nie ma jednej definicji flexitarianizmu. Konsument nie jest radykalnym wegetarianinem i dopuszcza obecność mięsa na swoim talerzu. Niekiedy jest to związane z tzw. paradoksem mięsa (ang. meat paradox), z jednej bowiem strony można mieć obiekcje etyczne związane z jedzeniem mięsa, ale z drugiej strony lubić mięso ze względu na tradycje oraz jego walory smakowe. Flexitarianie wpisują się też w filozofię „food movement”, która wspiera wybieranie żywności organicznej, generalnie odbieranej jako bardziej naturalna i zdrowa niż konwencjonalnie przetwarzana. Ogranicza się spożycie mięsa, zwłaszcza czerwonego, ale to, jak i kiedy mięso trafia na talerz oraz jakie jest to mięso, to już kwestia „elastyczna”, zalecane są umiar i rozsądek. Szacuje się, że 42% ludzi na świecie je mięso okazjonalnie, z tego 14% to świadomi flexitarianie, a 70% stanowią kobiety z wyższym wykształceniem. Millenialsi są postrzegani jako grupa kluczowa dla globalnej tendencji odchodzenia od dominacji mięsa w diecie. Najnowsze badania sugerują, że grupa wiekowa 18–35 lat to najliczniejsza grupa wiekowa stosująca dietę elastyczną.
Co można jeść, będąc flexitarianinem?
Mięso i produkty odzwierzęce wprowadzane są sporadycznie (także ryby), jednak podkreśla się rolę nabiału jako cennego źródła wapnia. Zwiększa się udział komponenty roślinnej, zwłaszcza w oparciu o nasiona roślin strączkowych (jak ciecierzyca, soja, soczewica, fasola), także w formie np. tofu. Mają one wysoką zawartość białka, dzięki czemu uzupełniają białko w diecie, ponieważ ograniczone jest źródło białka zwierzęcego. Podstawą diety są warzywa i owoce, zalecane pięć porcji dziennie. Z produktów na bazie zbóż wybiera się te pełnoziarniste. Żywność wysokoprzetworzona powinna być w znacznym stopniu ograniczona. Za to dodaje się do diety orzechy, nasiona oraz zdrowe tłuszcze NNKT. Ważne jest odpowiednie zbilansowanie diety – oznacza to m.in. suplementację witaminy B12. Takie zmiany w diecie powinny poprawić parametry zdrowotne, w tym profil lipidowy, ilość spożywanego włókna pokarmowego, a także zmniejszyć ryzyko wystąpienia chorób cywilizacyjnych (w tym cukrzycy i nowotworów). Według najnowszych badań dieta flexitariańska daje najwięcej benefitów układowi sercowo-naczyniowemu.
O ograniczenie spożycia mięsa pozwala także zmniejszyć ślad węglowy, dotyczy to też wybierania produktów sezonowych i od lokalnych dostawców. Dieta flexitariańska jest trzecią najlepszą dietą pod względem potencjału łagodzenia emisji gazów cieplarnianych (obok diety śródziemnomorskiej), a badania sugerują, że może nawet przewyższyć dietę wegetariańską ze względu na brak substytucji produktów pochodzenia zwierzęcego.
Mówi się też o tym, że ze względu na elastyczność i brak narzucania wyłączania określonych grup produktów ludziom łatwiej jest funkcjonować w tej diecie bez poczucia winy, że się łamie jakieś zasady. I oczywiście w kulturze, w której tradycyjnie jada się mięso, łatwiej jest być właśnie flexitarianinem, bo nie ma konieczności całkowitej rezygnacji z mięsa i produktów odzwierzęcych. Wspomina się również, że flexitarianizm może być etapem przejściowym do wegetarianizmu.
Czy psy i koty mogą zostać flexitarianami?
Jak już wspomniano, opiekunowie zwierząt domowych chętnie przenoszą swoje zwyczaje żywieniowe na podopiecznych. Czy zatem możliwe jest opracowanie diet psich czy kocich w taki sposób, żeby można było nazwać je dietami flexi? W ankiecie z 2020 roku zbadano, jakie są kluczowe powody, dla których ludzie decydują się na przejście na flexitarianizm. Jako najważniejsze wymieniono zdrowie, zrównoważenie i smakowitość. Można uznać, że dokładnie te same powody będą istotne dla opiekunów zwierząt. Ważny oczywiście jest też inny aspekt, dieta bezpieczna dla zwierzęcia.
Można powiedzieć, że producenci karm, odpowiadając na potrzeby klientów, poszerzają poszukiwania alternatywnych źródeł białka zwierzęcego, a udział w karmach warzyw, owoców i dodatków NNKT stale rośnie. Zatem można by uznać, że nasi podopieczni już są flexitarianami… Do uznanych alternatyw mięsa na rynku surowców do karm możemy zaliczyć białko owadzie i wielokrotnie już pisaliśmy na łamach “ZooBranży” o zaletach białka i tłuszczu z owadów. Dla opiekunów, którzy mają szczególne nastawienie prośrodowiskowe albo poszukują karm dla podopiecznych z alergiami na białko zwierzęce, karmy z owadami mogą wydawać się najlepszym wyborem.
Podkreśla się aspekt świadomości prośrodowiskowej opiekunów i skłanianie się ku dietom bardziej zrównoważonym i zmniejszaniu „environmental pawprints”. Ciekawą kalkulację można znaleźć na jednej ze stron poświęconych zrównoważonej psiej diecie i flexitarianizmowi. Jeśli 32-kilogramowego psa przestawimy na dietę elastyczną lub wege, to oszczędzimy 5000 litrów wody, ok. 30 mkw. lasów deszczowych, 20 kg zbóż i ocalimy życie jednego zwierzęcia rzeźnego.
Wymienia się także te zalety, które wskazywane są przy flexitarianizmie dla ludzi – że jest to dieta bardzo zdrowa, korzystna dla organizmu. Jeśli w ten sposób flexitarianizm będzie promowany dla zwierząt domowych, to może to przekonać opiekunów, których podopieczni cierpią na różne przypadłości zdrowotne – coraz częściej wskazywane jest przecież, że choroby cywilizacyjne dotykają też zwierzęta.
Zdecydowanie więcej jest informacji o aspektach flexi dla psów – w nawiązaniu, że są one wszystkożercami jak ludzie. Inne głosy z branży mówią o korzystnym dla zwierząt elastycznym modelu żywienia – że odpowiednio wprowadzane zmiany rotacyjne i różnorodność mogą przynosić nie tylko urozmaicenie, lecz także dostarczać odpowiednich składników odżywczych. Może być to model łączony, na przykład karma na bazie roślinnej, a okazjonalnie przysmaki z mięsem, lub odwrotnie karma konwencjonalna, surowe dodatki oraz przysmaki bez mięsa. Jedna z australijskich firm oferujących diety flexi dla psów, oprócz swoich bezmięsnych dań obiadowych (na bazie białek roślinnych, owadzich, brązowego ryżu, sproszkowanych warzyw i ekstraktu z alg), rotacyjnie poleca podawanie surowych mięsnych kości, rozdrobnionych warzyw (startych lub w formie puree), jajek i mięsa.
Do tego, jeśli nawiążemy do formuły elastycznego żywienia, warto podkreślić rolę dodatku owoców i warzyw do psiej diety. Na stałe goszczą już one w psich miskach, wiele jako superfoods – np. owoce jagodowe. Można również powiedzieć, że opiekunowie już od dawna znają zalety suplementacji NNKT, mają wysoką świadomość i starają się dostarczać zdrowe tłuszcze swoim podopiecznym. To samo dotyczy włókna pokarmowego i prebiotyków. W aspekcie ograniczania podawania produktów wysokoprzetworzonych wielu producentów wdrożyło innowacje technologiczne, które mają na celu wytwarzanie karm i przysmaków o niskim stopniu przetworzenia. Trwa także promowanie korzystnej roli składników odżywczych z roślin (np. polifenoli, karotenoidów).
To co istotne i godne podkreślenia, firmy promujące flexitarianizm mówią o bilansowaniu diety i potrzebie kontrolowania stanu zdrowia zwierząt.
Roślinne alternatywy szanse i wyzwania
W badaniu ankietowym z 2021 roku aż 72% opiekunów zwierząt w Stanach Zjednoczonych zadeklarowało, że są otwarci na obecność roślinnych białek w diecie swoich podopiecznych. Jeśli chodzi o postępy w poszukiwaniu roślinnych alternatyw białka, to parametrem istotnym jest wartość odżywcza takiego źródła, w tym przyswajalność oraz obecność aminokwasów niezbędnych. Białka niepełnowartościowe nie zawierają przynajmniej jednego aminokwasu egzogennego (nazywany jest on w tym przypadku aminokwasem ograniczającym). W ocenie przyswajalności protein stosuje się często DIAAS (ang. digestible indispensable aminoacid score), wskaźnik ten porównuje badane białko do białka referencyjnego właśnie w aspektach aminokwasów limitujących. Oprócz soi, inne strączkowe badane i stosowane w dietach, to białko grochu, soczewicy, ciecierzycy, a także białko z drożdży czy ziemniaków i ryżu. Soja po okresie „złego PR-u” zaczęła być od nowa przez opiekunów postrzegana bardziej pozytywnie. Oprócz tego w nowych dietach, w większym stopniu opartych na białkach roślinnych, widoczne są pewne różnice w węglowodanach strukturalnych (włókno) i niestrukturalnych (oligosacharydy). Mają one także różnice w niezbędnych kwasach tłuszczowych i witaminach – co jest dopracowywane przez odpowiednie bilansowanie. Wyzwaniem jest też dostarczenie fosforu, ponieważ rośliny mają unikalny sposób jego magazynowania, poprzez wiązanie z inozytolem – jest określany jako kwas fitynowy (InsP6). Kwas fitynowy może również chelatować inne jony, takie jak wapń i pierwiastki śladowe, np. cynk, miedź i żelazo. W tej postaci soli mineralnej znany jest jako fitynian. Może być to przyczyną zmniejszonej biodostępności minerałów śladowych. Ponadto doniesiono, że fityniany mogą tworzyć chelat z aminokwasami (np. metioniną) i mogą również ograniczać ich biodostępność. Fitynian z węglowodanów i białek pochodzenia roślinnego jest uważany za związek antyodżywczy. Nie chodzi o to, że jest szkodliwy czy toksyczny, po prostu zmniejsza biodostępność m.in. fosforu. Ten sam problem dotyczy diet wegańskich dla ludzi. Kwas fitynowy występuje głównie w zbożach, roślinach strączkowych i orzechach, w dużej ilości występuje w okrywie ziarna, stąd najwięcej znajdziemy go w produktach pełnoziarnistych. Fityniany rozkładane są przez enzym fitazę, który naturalnie występuje w niektórych roślinach.
Diety oparte na źródłach roślinnych i hybrydowe
Zwiększyła się pula roślin, które mogą być wykorzystywane jako surowce do produkcji takich karm, a przewiduje się, że rynek surowców rozszerzy się o białka konopi, owsa, fasoli mung, słonecznika czy rzepaku – w związku z trendem humanizacji. W celu ograniczenia ryzyka niedoboru aminokwasów stosuje się dwa różne źródła roślinne. Na przykład białko sojowe jest niedoborowe w metioninę, za to bogate w lizynę. Z kolei białko kukurydziane ma mało lizyny, argininy i tryptofanu. Ważne jest także zbilansowanie tauryny.
Zarówno karmy, jak i przysmaki na bazie roślin są obecnie bardzo intensywnie promowane. A wiele firm produkujących karmy planuje włączenie tego typu produktów do swojego portfolio – przewidując właśnie wzrost zainteresowania rynku konsumenckiego. Zmienia się też nastawienie środowiska weterynaryjnego, na przykład The British Veterinary Association skłania się ku bardziej pozytywnej opinii, zwłaszcza jeśli liczba badań nad karmami wege będzie rosnąć. A Wielka Brytania jest szczególnie wymieniana jako wiodący kraj, w którym opiekunowie psów zainteresowani są zmianami w diecie swoich podopiecznych. Pojawił się nawet termin „flexi-dogian” stworzony przez jedną z brytyjskich firm w odniesieniu do psów na diecie elastycznej. Można też znaleźć poradnik żywienia flexitariańskiego dla psów. I podobnie jak w odniesieniu do ludzi firmy promują diety opisywane jako flexitariańskie opiekunom, którzy nie są jeszcze gotowi przestawić swojego pupila na dietę wege.
Trendami przyszłości są produkty hybrydowe, np. łączenie surowców „alt-meat” oraz surowców roślinnych z owadzimi (ang. entovegan). Wspominaliśmy również o inicjatywach mięsa hodowlanego, które wkraczają na rynek pet food, z pewnością również będą się rozwijać, choć raczej dużo wolniej niż alternatywy roślinne – jeśli popatrzeć na sytuację na rynku żywności dla ludzi.